Strona:Stanisław Przybyszewski - Z gleby kujawskiej.djvu/27

Ta strona została uwierzytelniona.

Jak daleko oko sięga, gładka jak stół — cicha, a bezbrzeżna melancholia, co duszę na miękki mol nastraja i ją kołysze w głęboką zadumę. Często kusiłem się, by słowem opisać czar tej ziemi. Powtarzam to, com ostatnio pisał w powieści mej „Synowie Ziemi“.
Coś nieskończenie cichego, smutnego, jakiś ton beznadziejnej tęsknoty legł nad tą ziemią. — Jest coś zamkniętego w sobie — niema nic, coby skupioną w sobie uwagę rozerwać mogło, coś, co tylko cichym szeptem wypowiedzieć można, bo to wszystko takie ciche i dobre i smutne.
Wprawdzie rozkwitły pola rzepiku delikatnem, woniejącem kwieciem — zieleni się rozkosznym kobiercem ozimina, rozkwieciły się łąki żółtym jaskrem — tulą się do trawy skromne anemony — słychać świergot ptaków w powietrzu i turkot wozów chubiarzy wzdłuż dróg, obsadzonych staremi wierzbami — ale to wszystko wesela nie daje.