Strona:Stanisław Przybyszewski - Z gleby kujawskiej.djvu/53

Ta strona została uwierzytelniona.

Najpotężniejszy wyraz znalazło to cierpienie w poemacie „Święty Boże, Św. Mocny“.
To już nie poemat, to jeden straszny, przeciągły krzyk, huragan, co nad głowami huczy, niszczy, łamie — kona w cichym poświście, to znów się wzmaga w dzikich szałach burzy.
Cały poemat — to jedna groźna a potężna msza rozpaczy, missa desperationis, jaką kiedyś Bogumilcy wśród najstraszniejszych prześladowań odprawiali, czarne święte rozpętanych żywiołów cierpienia.
Któż z nas nie zna tej pięknej a tak niezmiernie ponurej pieśni.
W czasach wielkich klęsk, kiedy ziemia szaleje i niebo na niej mścić się zdaje, w czasach głodu, wojny, ognia, morowej zarazy, wyrywa się z piersi ludzkości taki straszny krzyk błagania, prośby, rozpaczy, obłędu.
Kiedy pod rok tysiączny ziemia wiła się w konwulsjach, trzęsła się i rozpadała, wojsko Ottona I, ciągnące do Włoszech, widziało słońce czerwone jak