Strona:Stanisław Przybyszewski - Z gleby kujawskiej.djvu/57

Ta strona została uwierzytelniona.

I przypadł twarzą do ziemi, a nagle zerwał się na równe nogi i z grozą i z przerażeniem wyciągnął ręce ku niebu i woła:
„O niezgłębione, niepojęte moce!“
Tym strasznym akordem rozpoczyna się ta dzika pieśń — to Introibo tej mszy rozpaczy. W całej literaturze nie znam takiego akordu, który nabiera niesłychanej mocy przez zestawienie go z dalszym ustępem.
Bo po tym akordzie, następuje wielka cisza. Syn ziemi wsłuchuje się w niebo — ale nic prócz czarnej burzy, która się po niem w skłębionych tumanach przewala i znowu pada na ziemię i płacze: Skrzydłami trzepoce jak ptak ten nocny, któremu okiem kazano skrwawionem patrzeć w blask słońca...
Święty Boże, Święty Mocny, Święty a Nieśmiertelny.
I syn ziemi poczyna rozmawiać z swoim bogiem, prosi go, błaga, wątpi w niego, to znowu się przed nim kaja w bezsilnem zdaniu się na jego wolę, a coraz dusi