A ręce moje szarpały się ku niej.
Boże! Wszechmocny, litościwy Boże!
Począłem się uspokajać, mówiłem głośno, bałem się i byłem szczęśliwy, że słyszę siebie samego w tej głuchej, pustej samotności, kwiliłem jak dziecko, wyłem jak biczem smagane zwierzę, i błagałem, klęczałem i załamywałem ręce:
— Przyjdź, jasna, przyjdź, połóż twe białe, miękkie ręce na mem sercu! Patrz, jestem chory i samotny, potrzebuję ciepła i miłości, przyjdź jasna, weź w twe dobre ciche dłonie me serce.
A otóż jestem w kościele. Jestem, małe chłopię, owiany błogą świętością bóstwa, strojny błogiem szczęściem, utkanem z miękich jedwabiów, w sercu grają anielskie chóry: po raz pierwszy przyjmuję Ciało Pańskie.
A moje serce staje się bóstwem odwiecznem, Ciałem Pańskiem, świętą hostyą.
— Przyjdź, weź hostyą mego serca w twe miękkie ręce, przyjdź! A przybież się w jedwabny, złotem tkany ornat kapłański, a teraz podnieś twe ręce w górę; ponad czoło wszechbytu podnieś wolno, poważnie z świętem namaszczeniem twe przeczyste ręce.
Tu na stopniach kościoła naprzeciw wielkiego ołtarza. Przed nami żarem tryskające południe — wokół snopy złotych zbóż; złocą się ścierniska, a w oddali w dusznem drganiu mgieł świetlistych, mgieł trawiącej gorączki, ciemnieje las.
A ponad żarem południa, ponad złotymi pokosami pszenicy w rękach twoich drga moje serce, krwawi i wzbija się w niebo.
Drży świat, kornie kładą się pola, rozbrzmiewa las:
Tantum ergo Sacramentum!
Wszystko w okół mnie zataczało pijane kręgi, oboma rękoma objąłem głowę, zamknąłem oczy — wizya zanikła, zwolna stałem się spokojny.
Strona:Stanisław Przybyszewski - Z gleby kujawskiej.djvu/84
Ta strona została uwierzytelniona.