Strona:Stanisław Tarnowski-Mowa nad grobem ś. p. Lucyana Siemeńskiego.djvu/4

Ta strona została uwierzytelniona.



Nie tak to dawno, bo i nie starzy jeszcze pamiętają, kiedy umierał jaki stary żołnierz, przyjaciel Kościuszki lub Dąbrowskiego towarzysz, mówiliśmy ze smutkiem: „jakto? to już ostatni, lub jeden z ostatnich,“ więc już nikt więcej nie zobaczy tych, którzy „Polskę taką, jak była widzieli.“ Później i częściej, kiedy odchodzili od nas żołnierze napoleońscy, żal był za tem pokoleniem bohaterów i żal młodszemu światu, że tych nie widział, a takich Bóg wie czy zobaczy. Z każdym z nich gasł jeden promień narodowej chwały, zrywała się jedna nić między „dawnemi i nowszemi laty.“ Ale młodszych przynajmniej było wielu i pokolenie listopadowe i emigracyjne, to żyło wciąż między nami, przez nie dochodziło nas jeszcze echo tych armat co grzmiały pod Stoczkiem i echo pierwszych akordów Mickiewicza lutni, przez nich byliśmy zawsze połączeni z tem przynajmniej, co było naszą ostatnią chwałą na polu bitwy i naszą największą chwałą na polu myśli.
Ale kiedy i tych już zaczyna ubywać, to smutek gorszy jak za owymi starszymi, bo po nich któż nam już żywem świadectwem przypomni, że były u nas dnie piękne i ludzie w dobrych, czy złych chwilach wielcy. Świadkowie pierwszego brzasku chwały polskiego słowa i ostatniego blasku chwały polskiego oręża, wędrowcy tego exodu,