Strona:Stanisław Tarnowski-O Rusi i Rusinach.pdf/37

Ta strona została przepisana.

coraz głębiej, żeby strachem utopienia wymódz odstępstwo: w niektórych wsiach, jak Kolombród, Gęś, Rudno (powiatu Radzyńskiego) był i rozlew krwi, zabito kilku ludzi.
I wszystko na nic: przez dwa lata nikt nie osłabł, nikt nie ustąpił.
Wtedy zaprzestano gwałtów, ale poszukano sposobu, żeby lud nieznacznie i niby łagodnie przez księży na schyzmę przeprowadzić.
Ale między duchowieństwem miejscowem nie było takich złych księży. Znaleziono ich (na nieszczęście) u nas w Galicyi. Sprowadzono księdza Popiela. Ten był gotów zrobić w Chełmie to samo, co niegdyś na Litwie zrobił Siemaszko. Ale był zbyt znany w Rzymie jako skryty schyzmatyk, i nie mógł on, czy rząd, ani marzyć o tem, by go Papież mianował biskupem. A chciano koniecznie biskupa.
Wtedy został biskupem Chełmskim ksiądz Kuziemski, kanonik od św. Jura we Lwowie.
Ksiądz Kuziemski zaczął od najsurowszego zakazu wszelkich stosunków między duchowieństwem unickiem a łacińskiem. Żandarmi odebrali zarazem rozkaz czuwania nad posłuszeństwem księży. W nabożeństwach posypały się zmiany, schyzmatyckie obrzędy i zwyczaje zalały kościół unicki jak potop. I tak , rozporządził biskup, że na odpustach zamiast mszy tylu, ilu jest księży (jak się to dzieje u katolików wszelkiego obrządku), ma się odprawiać jedna tylko msza, Soborna, jak ją nazywa prawosławny kościół i język. Innym razem rozkazał dyecezyanom swoim służącym w wojsku, żeby tam spowiadali się przed duchownymi schyzmatyckimi. Przeciw księżom opornym, to jest wiernym,