Strona:Stanisław Tarnowski-O Rusi i Rusinach.pdf/41

Ta strona została przepisana.

czynną „Twoja cześć chwała" podobno, nad ciałem zabitego dziecka.
Innym razem chłop zbity na śmierć prawie, odniesiony był do szpitala. Naczelnik żandarmów, któremu przecie żal go było, poszedł zobaczyć czy jeszcze żyje. Zastał go śpiewającego godzinki. Na jego wejście śpiewanie się przerwało, skatowany unita zapytał czy przychodzi bić go znowu, ale tak spokojnie, tak słodko, że komendant sam nie mógł ukryć zdziwienia, że nie widział żadnego do siebie żalu. „Kiedy to nie twoja wina, robisz co ci kazali, ale jeżeli jeszcze mnie bić musisz, to przynajmniej bij tak, żebym już skończył”. Inny, raz zbity, a wiedząc, że go czeka nowa exekucya, nie dowierzając sobie czy wytrzyma, radził się, czy nie lepiej odebrać sobie życie: „Wszak to mniejszy grzech niż odstąpić wiary?” Upomniany, że życie tylko Bóg odbierać ma prawo, odstąpił od swojej myśli i poniósł męczeństwo. A takie rzeczy jak wpędzanie ludzi do wody, po kolana, po pas, po szyję, trzymanie ich w wodzie całemi godzinami, w zimie, na mrozie, powtarzały się nie raz. Nowym wymysłem, odmianą w okrucieństwie było to co zrobiono z kobietami w Kornicy. W największe mrozy kazano im (boso) odrzucać śnieg z gościńca na pole: zrobiły. „Podpiszecie?” – „Nie: żadna”. „To znoście śnieg napowrót z pola na gościniec”. I zniosły.
I w tem wszystkiem ten lud nie miał żadnego kierunku, żadnej znikąd pomocy, żadnej rady. Księży własnego obrządku rządowi uległych słuchać nie chciał, innych już nie miał, byli wywiezieni. Dwory ze drżeniem, zdaleka słuchały jęków i razów — zbitym i konającym niosły ratunek kiedy pozwolono, więcej zrobić