many iskier i dymu zalały. Strasznie gore! już i kościół w płomieniach, a z okien jego wieży bucha już ów wszystko niszczący żywioł. Nic nie ocaleje, wszystko stracone! To też biedni mieszkance długim szeregiem uchodzą z miasteczka, każdy swoje najdroższe ze sobą zabrawszy. Uciekają drogą poprzed wzgórze, z którego całą okolicą przejrzeć można, a na której dwóch wędrowców widzimy. Ten biały, smutny, siedząc na odłamie skały, podparł się lewą ręką, a swoją prawą podał towarzyszowi, bo ten widać bardzo nieszczęśliwy, nawet wystać nie mogąc, zsunął się na kolana i usiadł, jedne rękę właśnie ku twarzy podnosząc, aby ją zasłonić. Skulony siedzi tak tyłem do pożaru, a przodem do widza. Jestto Dant i jego Beatryx na jednem z najstraszniejszych widowisk z codziennego pożycia. Oto treść ostatniego obrazu, którego oni są głównemi figurami. Czy dobrze tak? Uciekający są w głębi obrazu, a ci dwaj wędrowcy tą rażą na samym przedzie. Ostatniego obrazu dziś nie zacząłem, bo papier nieprzygotowany, ale za to epilog do pierwszej części podłożyłem i opiszę, jak będzie skończone«.
Poniedziałek d. 22 Września.