Strona:Stanisław Tarnowski - Chopin i Grottger.djvu/101

Ta strona została przepisana.
95
Artur Grottger.

męża nie zostawiła, a dziatwa głodna prosi a prosi chleba. Młode dziewczę wyjęło z koszyka bochenek i oto rozdziela go między biednych zgłodniałych. Staruszek sparł się na wychudłej ręce i zadumał bardzo. Tuż przyrzeczach i kosztowniejszych sprzęcikach, które biedni ze sobą. zabrać zdołali, leży poczciwe psisko, stary sługa stróż i przyjaciel domu. Nad tą grupą na wzgórku, a raczej na malej wyniosłości terenu, ukazał się geniusz, a przy nim z politowaniem i rozczuleniem patrzący artysta«.

Ale z tych wszystkich jego komentarzy do Wojny, najciekawsze, najpiękniejszy, napisał on w podręcznej notatkowej książeczce, w Paryżu, kiedy już Wojna była zupełnie gotowa. Może rzucił te słowa, jakżeby miały być podpisem tych scen? To pewna, że piękniejszego, zwięźlejszego, a doskonalszego ich wytlomaczenia, nic zrobi nikt. Brzmi to jak poezya, chwilami jak Krasińskiego styl:

»...I zadumałem się, i tak utonąłem w myślach mościł, że. zdało mi się, jakobym nie okiem ciała, ale duszy tęsknej i zbolałej patrzał gdzieś daleko i widział całe światy cierpienia i zbrodni. — Pójdź za mną, »a wiele zobaczysz rzekł mój Geniusz. Ja ciężko »westchnąłem i poszedłem«.
2.

»Czy widzisz tych ludzi? — Spojrzałem i widziałem »smutek na ziemi, a straszną gwiazdę na niebie. Biedni ludzie tak w niebo spoglądali, jak żeby patrzeniem swojem przyszłe nieszczęścia i klęski zażegnać chcieli«.

3.

»Płakała matka, śmieli się źli rycerze, a młodzieniec drżał cały, bo w urnie wyrok przyszłości jego był ukryty«.