Strona:Stanisław Tarnowski - Chopin i Grottger.djvu/62

Ta strona została przepisana.
56
St. Tarnowski.

występkami, które oczywiście nie mogły być niczem innem, jak co najwięcej małemi wybrykami. Oto n. p. smutne uwagi, jakie robi nad sobą w sam dzień Bożego Narodzenia (1854).

»O Boże, jakiż ja słaby! o Boże, jak ja pomocy Twojej
»potrzebuję, a jak ja pomocą Twoją pogardzam! Dzięki
»Bogu, uczucie szlachetne odzywa się jeszcze, chce pod-
nieść duszę upadającą pod brzemieniem grzechu, ale jest
»jeszcze za słabe, żeby ją zupełnie podnieść mogło«.


Ktoby był ciekawy wiedzieć, co to za straszna walka, co za grzechy, pod których brzemieniem upada ta szesnastoletnia dusza, temu odpowiemy, że sumienie dziecinne, choć dziecinne, nie jest mniej szanowne i poważne, jak sumienie ludzi dorosłych, i że tajemnice jego są święte. Dodamy tylko, że rzadko który chłopiec tak jest na złe czuły i tak nad sobą rozpacza. A w mniejszych, w zupełnie małych rzeczach, ta sama drażliwość, ta sama dziecinność ale i śliczna delikatność uczucia. Raz naprzykład wyrzuca sobie gorżko, że po obiedzie, nie głodny, poszedł napić się kawy. »Jak to brzydko: łakomstwo, wydatek niepotrzebny, a jest tylu prawdziwie głodnych?« Innym razem, wieczorem już, pisząc swój dziennik, przypomniał sobie, że to właśnie imieniny jego nieboszczyka ojca, a on o nim przez cały dzień nie pomyślał. Jak przeprasza! jak temu ojcu zaręcza, że o nim nie zapomniał, że go nie przestał kochać! W ogóle, miłość rodzinna zajmowała zawsze wielkie miejsce w jego sercu i życiu, a w tych latach studenckich, ma ona cały smutny wdzięk tęsknoty za oddalonymi, i cala piękność męzkiej już troskliwości już potrzeby młodszych braci obchodzą go i martwią bardziej niż własne, a rzewnym i pięknym słowom w dzienniczku odpowiadają rzeczywiste i trudne nieraz poświęcenia w życiu.
Z Krakowa wyrwać mu się trudno. Wspomnienia kilku lat, pierwsza szkoła, pierwsze przyjaźni, pierwsze rojenia o malarskiej przyszłości — każdemu ciężko takie miejsce porzucać,