Strona:Stanisław Tarnowski - Chopin i Grottger.djvu/64

Ta strona została przepisana.
58
St. Tarnowski.

się przecudne), ale pomału zastępują je poezye i dzieła historyczne, wyrabia się ten pociąg do rzeczy literackich, który z czasem dał Grottgerowi istotne w tych rzeczach wykształcenie i sąd zawsze skromny, ale bardzo trafny. Z nauczycieli swoich najwyżej ceni profesora Geigera, najbardziej lubi dyrektora Akademii Rubena; z dawnych mistrzów najwięcej ma sympatyi do Wenecyan i Flamandów, do tych malarzy, którzy w Wiedniu świetniej są reprezentowani niż Toskańczycy i Rzymianie. Co w nim bardzo piękne i szanowne, to oprócz uroczystych przedsięwzięć i obietnic pracy, uczucie, że jako Polak za granicą, powinien w postępowaniu swojem strzedz nietylko własnego, ale i polskiego honoru.

»Gadaliśmy«, pisze on sobie 7-go Stycznia 1855, »o zepsuciu w Wiedniu i o reputacyi, jaką mają Polacy między Niemcami! Paskudna! oj, paskudna! Trzeba się teraz starać naprawić ją, unikając wszelkich takich rzeczy, któreby ją popsuć mogły. Mało nas jest, ale i ja do tych Polaków chcę się policzyć, którzy ich sławę tutaj poprawić mają. Boże, dopomóż mi w zamiarze«.

Oprócz tego inne rzeczy ładne, w odmiennym rodzaju. Tęskni sam nie wie za czem, nietylko za matką, domem i krajem:

»Bardzo mi pusto« (1go Lutego 1855) »tęsknię nie wiem za kim, ale to wiem, że tego kogoś tak bym kochał, żebym dla niego wszystko poświęcił, oprócz mojego artystycznego zawodu. Szukam go, bo mi smutno bez niego, a boję się go znaleźć. Ale zdaje mi się, że go nie prędko znajdę«.

Prędzej niż myślał: wrażliwa natura, która się tak odrazu dala oczarować wdziękami owej dziewczyny na szląskiej stacyi kolei, uległa wkrótce czarom podobnym. Już 7go Lutego, pisze w dzienniczku o jakimś wieczorku,