Strona:Stanisław Tarnowski - Chopin i Grottger.djvu/67

Ta strona została przepisana.
61
Artur Grottger.

sprzedać jaki obrazek, bo już wielka bieda; to samo koleżeńskie życie z młodymi jak on, i jak on artystami. Te same też co dawniej ubóstwienia, tylko ma się rozumieć innej osoby:

»Widzieliśmy ją!«, pisze 20go Lutego 1856, »i ja się przekonałem, że ona to była tą kobietą, która wszystkich podróżnych na stacyi w Oderbergu tak zaintrygowała. Cóż to za postać! Pańska, wspaniała, szlachetna, a przytem smętna, zdradzająca w sobie duszę wielką, nadziemską! duszę, jaką miał Schiller i Göthe! O Ristori! Ty Bogini, czyby ci przez myśl przeszło, że zdołasz kogoś tak zająć sobą, tak komuś łeb zawrócić jak mnie go zawróciłaś«.

Pani Ristori, która w przejeździe z Petersburga i Warszawy do Rzymu, po raz pierwszy wtedy ukazała się w Wiedniu z niesłychanem istotnie powodzeniem, z pewnością nie pomyślała, że w swoim niemłodym już wieku tak kogoś zachwyci. Ale zachwycony miał lat ośmnaście, był artystą, i widział ją z całą aureolą majestatu i nieszczęścia Maryi Stuart.

»Nie mam słów«, ciągnie on dalej, »żeby ją opisać, ją i jej grę. To jest meteor, piękność szlachetna, cicha, smętna, niezalotna, połączona z geniuszem niebiańskim! Doskonałość. Myślami temi tylko i tylko jej ubóstwieniem jestem zajęty«.

Potem znowu dziennik przerwany, i aż 10 Lipca 1857 nie otworzył go, żeby jeszcze raz zamknąć na długo. Ale zapisek ten urwany, miał widocznie zakrój na spowiedź czy rekapitulacyę z ubiegłego roku.

»Nie powiem, żeby moje myśli były dzisiaj dojrzalsze, wytrawniejsze, to nie. Ale to uważam, że daleko częściej nasuwają się, daleko silniej i o wiele dłużej zajmują moją