Strona:Stanisław Tarnowski - Chopin i Grottger.djvu/74

Ta strona została przepisana.
68
St. Tarnowski.

nika do pewnego tonu, do pewnego nieokreślonego, tęsknego rozmarzenia i rozrzewnienia, żeby potem opowiadaniem lub uczuciem swojem sprawić na nim tem silniejsze wrażenie. Że ten sposób może wydać rzeczy bardzo piękne, tego dowodzi choćby tylko poezya Musseta, dowodzi poezya Słowackiego, który używa go wiele; Szwajcarya naprzykład jest zapewne najpiękniejszem w tym rodzaju arcydziełem, ale jest w tym rodzaju. Z poezyi przeszło to do malarstwa, na tem opiera się malarstwo rodzajowo-uczuciowe w Niemczech; nawet w malarstwie religijnem objawia się ten pierwiastek, naprzykład w Wielkim Tygodniu Delarocha i we wszystkich późniejszych jego naśladowaniach. Że i Grottger to ma, to jest zupełnie naturalne, jest synem swego wieku i człowiekiem swojego pokolenia. Że mu to nic nie ujmuje, to oczywiste, bo choć prawda jest, że ten sposób pojmowania i tworzenia, ta oratio obliqua malarstwa, nie jest tak wielka jak oratio simplex Greków albo Rafaela, choć dzieł klasycznych nie wyda, ale wyda i wydala już dzieła piękne i pewnie nieśmiertelne, przez wielki zasób rzewności i poezyi jaki jest w nich; a Grottgerowi nie ujmuje się chwały ni zasługi, jeżeli się powie, że jego ołówek jest w bliskiem pokrewieństwie z piórem Musseta i Słowackiego.
Uczucia, rzewności, było wiele w scenach jego Warszawy; nie tyle przecież co w dziełach późniejszych. Bo też nie było w tych pierwszych wypadkach tyle smutku, tyle okropności. Ale niebawem przyszedł rok 1863, a Grottger, oprócz że jako Polak przebywał tę całą drogę krzyżową ówczesnych zdarzeń, że widział, jak jedni po drugich szli, żeby nie wrócić lub smutno wrócić, że słyszał o wsiach z ziemią zrównanych, o domach palonych, mieszkańcach wyrżniętych do nogi, że pytał i przeczuwał, jak się to kończy; oprócz tego miał i wszystkie te dodatki osobistego cierpienia, niepokoju, strachu, płaczu, które duszę nie więcej może łamią, ale serce bardziej krwawią. I on żegnał, i on miał po lasach głowy sobie najdroższe, i on pytał czy wrócą — sam Sybir, straszny Sybir, stal się blizkim jego myśli, codziennem, dobrze znanem