Strona:Stanisław Tarnowski - Chopin i Grottger.djvu/93

Ta strona została przepisana.
87
Artur Grottger.

nim prócz artysty i jego geniuszu nie będzie nikogo więcej. Rzecz dzieje się w kruchcie przedkościelnej, po prawej geniusz i artysta najokropniej zgorszony w głębi trochę, a po lewej na samym przodzie nic więcej, tylko cztery bębny, które jeszcze przed chwilą służyły za siedzenie dla trzech jegomościów, zajętych żywo grą w karteczki! Ze przed chwilą jeszcze grali, świadczy jeszcze lulka dymiąca na ziemi i karty porozrzucane. Po nad niemi do filara na krzyżu przybity, Pan Jezus. Rozciągnął ramiona swoje i głowę smutnie pochylił bo Go nie chciano uszanować, a na ramionach pałasze, ładownice i różne rynsztunki wojenne pozawieszano. W głębi kościół, zestrzelany i na wpół spalony. Oto treść obrazu. Czy go widzisz i czy jest dość mówiący?

Następują potem wiadomości o każdym obrazku z osobna. Ten który im służy za wstęp — młody malarz uśpiony, którego Muza, czy Geniusz przychodzi przeprowadzić przez padół płaczu, jest najpóźniejszym z jego pomysłów. Wpadł na niego w Paryżu dopiero, kiedy już wszystko było gotowe. Zrazu za taką przedmowę służyć miała allegoryczna figura Wojny, unosząca się w powietrzu na koniu, jak straszni apokaliptyczni rycerze i wlokąca za sobą Głód, Nędzę i Niewolę. Niewoli tej także w pierwotnym planie autora nie było: później dopiero wpadł na myśl, że i ona w orszaku Wojny być powinna, jako jeden z jej skutków. Zapomniał zaś o niej dla tego, mówi, że jako Polak widział zawsze wolność albo sic jej po wojnie spodziewał, ale przekonał się, że wojna częściej niesie z sobą niewolę. Figury te, jako allegoryczne, mówi w innym liście, powinny być traktowane klasycznie, posągowo: i tak też zrobił, i pomylił się. Rysunek ten nie należy dziś do Wojny, ale jest, można go widzieć; a widząc można się dziwić, jak Grottger mógł nie spostrzedz się odrazu, że ta grupa posągowa, ten koń marmurowy, zawieszone w powie-