Jak pośród nich niespodzianie
Sam Adam Mickiewicz stanie.
Słowacki z wielkim pośpiechem
Wita go miłym uśmiechem
Prosi siedzieć, i dziękuje,
Że dawnych uraz nie czuje.
Zdarza się przecie, że sąsiad sąsiada,
Z którym nieprzyjaźń toczył od lat wielu
Uściska wreszcie, gniewne serce składa,
Jeden drugiego zowiąc: przyjacielu!
Ziemskie nas głupstwa opadają z ciałem,
A tu, odrazu ja cię pokochałem:
I dobrem sercem pytać się przychodzę.
Jak ci się dzieje w téj czyścowéj drodze?
Smutno. Bolałem wiesz bardzo,
Kiedym myślał, że mną gardzą.
Lecz teraz, po ciała śmierci,
Ból mi gorzéj w sercu wierci
Źle pojętą admiracyą,
Źle robioną imitacyą.
Z moich kwiatów pyłki barw
Kilka dźwięków z moich arf
Porwał jakiś wiatr złośliwy.
Rzucił gdzieś w jałowe piaski,
Rzucił w jakiś moczar niski,
I z kwiatów wyrosły pokrzywy