Strona:Stanisław Tarnowski - Czyściec Słowackiego.djvu/31

Ta strona została uwierzytelniona.

Że tam kiedyś twe androny,
Te Psalmy, te Irydiony,
Miały jakiś sukces marny,
A twój lichy wiersz niezdarny,
Za coś, kiedyś miały osły,
To ci tak rogi urosły,
Że mnie odpowiadać śmiesz?
Usłysz że, kiedy nie wiesz,
Że ciebie już niema zgoła,
Nie istniejesz, nicość woła
Cię do siebie, i w nicości
Uschną resztki twéj istności.
A kysz! a kysz! a kysz!


Więc Krasiński w wielkim wstydzie
Usłyszawszy taką burę,
W ciemny kąt schować się idzie.
Schowałby się w myszą dziurę.
Ale w czyścu niema mysz.


Erynnije do Słowackiego.

Tobie jednemu się daruje,
Ciebie się jednego toleruje.
Nie żebyś był taki, jak jeden z tych
Wielkich wieszczów dzisiej—szych,
Ale żeś miewał czasem ich nastroju dźwięki
I oni mogli brać z twojéj ręki
Co im się podobało
I przydało.