Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/102

Ta strona została skorygowana.

chrześcijan, do Hucułów podobni. — Łagodnie przemawiają, słodko, delikatnie. Nabyłem się z nimi! I muzyki nasłuchałem się, co z tych fal rozświetlonych płynie — mawiał Foka.



NAUKA

W owe czasy, kiedy o żadnych letnikach, czy jak to mówią czasem górscy kpiarze „cholernikach“, jeszcze nikomu się nie śniło, w Żabiu w wielkiej zagrodzie Buligowej (gdzie przedtem byli rewizory), zamieszkał jakiś, jak mówiono — „pan czy profesor“. Zmizerowany, schorowany, ciągle kaszlący nieborak porzucił piękny świat pański i przyjechał w te głuche, puste góry leczyć chorobę płucną, pić białą żywicę i wąchać górskie powietrze. Niektórzy mówili, że ten słabowina to jakiś niedopraktykowany ksiądz, bo wciąż przekonywał ludzi do prawdziwego Boga, do ewangelii. Słychać było, że to największy mędrzec pośród panów. Miał dużo pożółkłych książek, i wskazując na nie, rozumnie i gorliwie tłumaczył ludziom, że wszystko, co tu w górach robią, jest złe i dzikie. Czasami nawet mówił, że powinni by się przebrać w stroje ludzkie, a nie w tych pogańskich, jak krew czerwonych, pokazywać się na słoneczko i świat Boży. To znów coś na gazdowanie tutejsze bardzo nosem kręcił. Jednak nie chciał zdradzić tajemnicy, jak trzeba gazdować, by było dobrze. Dla siebie to chował. Najgorzej jednak narzekał i pomstował na te głupie i szalone zabobony, na przesądy, na te pohane i pogańskie wiary, czary i przemówki, niby to — modlitwy górskie. Miał z tym niemało zmartwienia.
W owym czasie jeszcze uroczyściej niż dziś obchodzono w okresie Wielkiego Tygodnia środę dziadową. Teraz tylko dzieciska o świcie przychodzą hurmą do chaty i krzyczą uroczyście a rytmicznie pod wrotami piskliwymi głosami: „grzejcie Dziada, grzejcie Dziada! myśmy tu przyszli na tę rokowiznę! grzej-cie Dzia-da, daj-cie chle-ba!“ Każdemu od razu wesoło robi się, radośnie, jakby mu całe brzemię zimowe spadło z duszy, jak śnieg z dachu. Gazdynie wynoszą dzieciakom małe chleby, zwane kukucami, takie same jak te, które kładzie się na grobach. Dzieci, nahałasowawszy się wesoło, idą dalej. I tyle.
Jak długo grzeje się Dziada, jak długo pisze się pisanki,