Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/121

Ta strona została skorygowana.

zapłakał! To o słobodzie, o prawdzie starej tak nakazywała. Bo i to przekazują, że wciąż kładła ludziom na serca, aby nikogo z obcych nie puszczali w góry, aby nie ważyli się nikomu ziemi sprzedawać. Takiego zaś, co się pcha tędy i jeszcze napiera się ziemi, by odwieźli aż na Bukowiec, a stamtąd mu miotłami drogę pokazali. Z wdzięcznością wspominali starzy ludzie jej pamięć. Nie tylko umiała szanować górskie prawo, wznosiła cerkwie i kapliczki, zakładała parafie. Później jednak urzędy z pomocą zdrajców i przekupionych wójtów-atamanów jakoś powykradały te patenty.
Tak było na mniej lub więcej zamieszkanych obszarach gmin. Inaczej było na Wierchowinie pustynnej, a inaczej znów w Czarnohorze. Dawniej kto tam przychodził, brał tyle gruntu ile sam chciał. Nad Bystrecem pod Czarnohorą opowiada się dokładnie, że pierwszym osadnikiem był niejaki Sobko Skuła. Może jakiś szlachcic zbiegły, bo przedtem nazywał się Skulski. Był to człek niepozorny, lecz wytrwały i niebojaźliwy. Można mniej więcej ustalić datę jego życia, bo przez synów Skuły przetrwało nieprzerwanie, niby w bursztynie zachowane, przejrzyste a jedyne wspomnienie, jak watażko Dobosz wraz z towarzyszami przyszedł pewnej wiosny ze swej komory w skałach czarnohorskich w odwiedziny do Skuły. O Doboszu dokumenty stwierdzają urzędowo, że był to „postrach, prawdziwy smok gór zapruckich.“ Lecz Skuła nie na to przyszedł w Czarnohorę, aby się strachać. Widząc wszakże, że zbliżają się opryszki, z ostrożności zarzucił co cenniejsze rzeczy na strych. Ale to nie miało żadnego znaczenia, jeden z towarzyszy Dobosza był tak olbrzymi, że sięgał głową ponad strych, a mimo to spotkanie było przyjazne. W dodatku Dobosz otworzył besahy związane złotym motuzkiem, wyjął stamtąd żółtą a grubą słoninę z jelenia i traktował gazdę. Goście odpoczęli sobie i poszli dalej.
Z tego wspomnienia widać, że Skuła osiedlił się pod Czarnohorą przed dwustu laty z górą i z tego czasu pochodzi mała chatynka puszczowa, porosła trawą i mchem, co przetrwała aż do niedawna.
Skuła nie troszczył się ani o nadania królewskie ani pańskie. Zagarnął tyle lasu ile mógł obejść. Co przedtem panowie obchodzili raz na sto lat, to Skuła teraz raz na lat dziesięć. Wypasał trzody gdzie był jaki taki dostęp, a także wyrabiał powoli łąki i ogrody gdzie mógł. I czerpał wiedzę o górach i o świecie skąd mógł.