Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/14

Ta strona została uwierzytelniona.

wieże sklecone z desek, obalane przez byle mocniejszy powiew. A wiatry w tamtych stronach wieją przez dużą część roku. Trudno było w dwudziestoleciu międzywojennym mówić o jakimkolwiek bogactwie. Ot, ledwie jedna, druga pompa wydobywała miesięcznie na powierzchnię niewielką ilość baryłek ropy. Pamiętam stojące na rampie cysterny. Stanisław Vincenz w przededniu wojny był posiadaczem niezbyt zabytkowego, lecz niebrzydkiego domostwa w malowniczym parku, oraz sadu za nim. W ogrodzie ustawił popiersie ukraińskiego poety, Iwana Franki. Był dla swych huculskich sąsiadów przyjacielem i doradcą, nigdy panem czy dziedzicem. I oni potrafili to docenić w roku 1939, jesienią, dając mu najlepsze świadectwo. Niejaki Matarżuk, miejscowy Hucuł ze Słobody, zapytany przez radzieckiego „komandira“, jaki też jest ten „ich pan“, odparł: „Pan dobry sąsiad, żyjemy dobrze, ciągle zaprasza nas, u niego odbywają się wieczorynki z naszą muzyką i naszymi tańcami“.
Na tablicy, obok popiersia Iwana Franki, Vincenz kazał wyryć cytat z jego wiersza: „Wierzę w siłę ducha“. Było to poniekąd i hasło samego Vincenza. Po latach, już we Francji, wyznał: „Wrażenie odniesione przez gości było niezaprzeczalne. Rozglądali się po górach, chwalili czar zakątka i pomysł pomnika...“ A byli tymi gośćmi w domu Vincenza w Słobodzie radzieccy oficerowie.
Przejeżdżałem parokrotnie tamtędy, mijałem dom nad potokiem za kolejowym torem, udając się czy to do Żabiego, czy aż na przełęcz jabłoniecką, i dalej na tamtą, niegdyś węgierską stronę. Nie miałem jednak niestety szczęścia poznać gospodarza Słobody Rungurskiej. Nie przypuszczałem też wówczas, iż przyjdzie mi po wielu latach o nim pisać.
Wśród swych przodków Stanisław Vincenz miał również jedynych przedstawicieli bukowińskiej arystokracji, hrabiów Wassilko. W rozdziale „Pobratymstwo z cesarzem“ wspomina o pewnym leśnym harnasiu, królu gór, potężnym Wasylku czy Wasyluku, który pisząc listy do Wiednia, do Józefa Drugiego, podpisywał je dumnie „Prinz Wassilug von Hollowy zu Bukowinka.“
Jakiś legendarny praprzodek? Może. Princem wprawdzie nie został, lecz grafem, czyli hrabią, tak. Sięgnąłem do rejestru członków austriackiej Izby Panów i odnalazłem tam, jak się tego spodziewałem: Alexander Wassilko-Serecki, Freiherr von, czyli baron, członek Herrenhausu w latach 1867—1893, do daty