sie niejedną burzę, co obcemu przybyszowi na całe życie pamiętna.
Człek taki, co chce mieć ochronę czy władzę czarodziejską, gdy co dnia przed świtem zbiera wodę z dziewięciu źródeł, czyni to zawsze samotnie, nie widziany przez nikogo. Stoi długo przed każdym źródłem, słucha jego mowy, kłania się każdemu źródłu w lesie czy na połoninie. Gdy zaczerpnie wody, szeptem dziękuje źródłu, czci i prosi wodę starymi przemówkami: „Wodo, Wodyczko! Święta Jordanyczko! Najstarsza caryczko! Umywasz brzegi, korzenie, białe kamienie, gasisz płomienie! Umyj mnie od grzechu, od złego, od zmazy! Jakaś Ty czysta, jakaś Ty święta, spraw bym był taki!“
Naprzód osobno zbiera wodę dla przemówek, a potem osobno myje ręce i twarz. Gdy wraca do chaty czy do koliby, kłania się dymowi z watry. Do gaszenia węgli w wodzie, do wszelkiego okadzania, do przemówek z ogniem musi przygotować prastarym sposobem przez potarcie drewienek — watrę żywą.
I wtedy już może zaczynać „przemawianie“. Przemówka może rozwinąć swe skrzydła. Woda żywa, watra żywa i słowo żywe, widzące. Jaki poczynacz, takie i poczynanie. Jeden fruwa jak wróbelek i ćwierka, drugi jak wrona lecąc pokrakuje i stracha się, a gdzieniektóry wzlatuje od razu pewnie, hardo, jak orzeł czarnohorski okiem orlim przenika i wyzywa.
Ludzie starowieku upatrywali wszędzie w świecie walkę ciągłą a nieubłaganą, dzielili świat na dwa obozy, wrogów i druhów. Spośród wszystkich dobroczyńców, pobratymów samotnego człowieka, najpotężniejsze jest Słoneczko. Daje przeciwwagę wszystkim z ciemności zrodzonym napaściom, przepędza czary i groźby nieuchwytne. Gazduje ponad wszystkim, płodzi, żywi i uzdrawia.
Wiele słów wdzięcznych je sławi: „Prawedne Soneczko“.
Praojciec i piastun rodów ludzkich,
Słoneczko — Hospod — ognisty.
Jemu, Leliowi świętemu codziennie należy się modlitwa radosna a pokorna, zawsze w samotności na kolanach odprawiana, z obliczem ku słońcu zwróconym.
„Lelio-Słoneczko! zapaszne, prawe! dojrzyjcie mnie grzesznego!“ I tak potężne, wschodzące Słoneczko odpowiada dzieciom swoim: