Nie ominęły także Szumejowego Foki. Lecz obchodząc świętowania z oddaniem i ponadto świadomie, aby je utrzymać, a nawet wznowić, różnił się od innych gazdów w tym tylko, że świętował szczególnie uroczyście w połowie sierpnia dzień swego patrona Foki[1].
Zostawał wtedy sam na sam z watrą gdzieś na dalekiej polanie pod lasem, albo jeśli latował daleko od chaty, wysoko, na szerokiej jak step połoninie. Wychodząc rano brał ze sobą różne strawy i napoje w besahach. Rozkładał olbrzymie ognisko, a rzucając całe drzewa, konary i korzenie na pożywę świętemu Foce, tak go witał i zapraszał:
Skąd przychodzisz, ojczulku święty, czy od słoneczka, czy od miesiąca, od ludów chmurowych, czy z krajów ognistych? Dokąd polatasz, Foko święty? Skąd ciebie znów wyglądać, z jakiego gościńca — szlaku dalekiego, świąteczku gorący? Przychodź, pątniku jasny, przyleć, spojrzyj źrenicą gorejącą! Trzeźwy przychodź, nie pijany, nasz ojcze! I poznawaj dzieci twe, twoje poczęcie, nie zapominaj nas. A nakazy wielkie dawaj także ognikom i ogniętom twoim, aby oszczędzały nas, pomagały nam.
Czym cię ugościć, czym cię nakarmić, czym cię napoić? Czy winkiem zielonym, czy pszenicą złotą, czy serkiem bialutkim, wybrańcze Boży.
Ogień wysłaniec świętego Foki huczał, strzelał i śmiał się. Ciesząc się swym fijnem-chrześniakiem ryczał z radości, a pryskał-chichotał, gdy Foka dolewał i dosypywał darów Bożych ugaszczając go. Ogromna watra na wysokość smereki z daleka była widzialna, a ludzie z odległych pastwisk mówili sobie:
— Ej, ha! Przyszedł świąteczek w gości do Szumejuka. Hulają, całują się i nabywają, świat przewracają. Daj im Boże!
Najważniejsze wszakże było to, co zachował i przekazał Foka o największym z dawnych poczynaczy.
Za lat chłopięcych Foki w Krzyworówni pod samym szczytem góry Ihrec, w chacie samotnej wystawionej na wichry, przeto chronionej umyślnymi zastawami jak gdyby dachami od strony wiatru, mieszkał wiekowy wieszczun, poczynacz zwany gromowym, gdyż wyklinał i przepędzał chmury
- ↑ Foc po rumuńsku znaczy ognisko.