Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/164

Ta strona została skorygowana.

ko ludziom poważnym, w chwilach wyjątkowych. Powierzył też niejedno naszemu dziadkowi z Krzyworówni.



ŚWIADECTWO FOKI

Wiekowy dziad, wieszczun gromowy często gadał sam do siebie, czasami sobie śpiewał, a czasem, co prawda rzadko, zapominał się i szeptał w jakimś języku niezrozumiałym, którego nigdy nie słyszałem. Bo główna nauka lirników, to był tajny język. Z tego właśnie języka zdawali młodsi ślepcy egzamin przed sejmem lirnickim, także potajemnie. Bez egzaminu tego nikt nie mógł być towarzyszem bractwa ani do wiary lirniczej należeć. I takiemu śpiewać nie pozwalano. Ale to bywało na dołach tylko — tak dziad gromowy wspominał — i to bardzo dawno.
I trzymał ten starzec zwierzęta oswojone, całe gospodarstwo lasowe: lisy, łasiczki, sarny, sowy, kanie. A najwięcej gadów przeróżnych. Bardzo do nich przygadywać lubił, a umiał.
Cały ten świat — powiadał gromownik — to wielka księga. A tamten świat i dusza człowiecza, to granie, muzyka. Widzący wieszczun męczy się, odgaduje, odczytuje, a niewidomy nawet nie potrzebuje tego i zna więcej, bo wszystko mu gra, wyśpiewuje samo.
To pismo światowe pozakręcane, bardzo ciężkie. A czasem umyślnie na wywrót napisane, aby coś przeciwnego wyczytał jakiś taki ciekawski człeczyna. Bo ono dla świadomych tylko, dla tych, do których przyszło wezwanie niebiesne. Na obliczu człowieka wypisane jego myśli, jego chęci, dobro i grzech, to, czego chce. A na dłoni — dziedzictwo, dola: chce czy nie chce, tak jest i będzie. Kwiaty i zioła o ziemi wypisują, o glebie, jaka jest, była albo będzie. Wody o wnętrzu ziemi opowiadają, a także wypisują na skałach, na brzegach, na urwiskach i na dnie też. Ale czytaj tylko pilnie, wnikaj w to, synku! I to tylko, co odczytasz, co w głowie twojej odpisane z księgi światowej i co w uszach twoich ze światowej gry pozbierane, tym możesz kierować, przemawiać i innych prowadzić, nie rozkazywać, lecz ciągnąć z głębi, dźwigać do góry.
I jeszcze tak mówił starzec o graniu:
Watra dymem wylatuje, szuka sobie po górach drugiej wa-