poniewierać, na proch spalać chce ludzkie kości. Bo nie masz większej siły jak drzwi chaty na oścież otwarte całemu światu na Święty Wieczór, gdy Dziecię Boże do świata całego rączki wyciąga. Jednak należy się każdemu honor i cześć, niechaj więc gazda, bratając się w Święty Wieczór z całym światem podniebnym, do króla mocnego, do cesarza gromowego tak przemawia:
„Przyjdź królu czcigodny na Wieczór Święty. Rozgość się u nas, bądź łaskaw władco! Czemnie się kłaniam sile twej, twym ludom, ludom gromowym, gradowym, twym rycerzom, twym wodzom-panom i twej drużynie. Bo ponad nas wszystkich jest siła większa, świętsza, co dziś się rodzi i światło rozsiewa. Cesarzu, łaskaw przyjdź, razem z nami ją pochwal.“
Ale co wówczas robi cesarz gromowy? Zamyka się w okrutnych zamczyskach, zaryglowuje się, głuchy na słowo święte, w moc pioruna dufny i w harmaty gradowe. A wyjeżdża dopiero, gdy bukowiny się zazielenią, gdy pola w kwiatach, gdy łany kosy rozplotą. Z całą potęgą rusza, zniszczeniem grozi na to, aby ukorzyli się przed nim ludzie, aby za Boga go uznali.
Gramoli się jak niedźwiedź czarny, tętni wraz z całym wojskiem żelaznym, dudni hufami, szeregami koni żelaznych, o żelaznych rzędach, żelaznych tarnicach, uzdach i czaprakach żelaznych.
On-cesarz na wronym koniu ciężkim, ciemny, ponury, łyskaniem opasany, berła skinieniem rozkazuje. Na zdeptanie ziemi i na pogardzenie świętości sprzysiągł się wielką przysięgą gromową. Wokół niego wojewody gromowi, tuczowi bojary, jego synkowie, wnuki, krewniaki żelazni. Na przedzie zaś z gromowych krain skalnych zebrana muzyka wojenna: gromowi dudziarze, trembitarze, skrzypki i cymbaliści gromowi przygrywają do boju przeciw gazdostwom ludzkim, przeciw wszelkiej pasznicy, wszelkiej zwierzynie. Cesarz pysznie-wzgardliwie berłem błyśnie, wskaże na domostwa i pola. I zaraz zaczną gromami razić czarne wojska, lodami ostrymi zasypywać, ranić, liście obdzierać, pola tratować, chaty łamać i wywracać.
A wtedy gazdowie-synkowie Boży wspominajcie! To słowo wysoko nieście ku chmurom!
(Ilekroć wypowiadał zaklęcia ślepiec wielikański, wstawał, ręce przed siebie wyciągał, głowę do góry wznosił i bardzo wyraźnie szeptał:)
„Chwała wysokościom i głębinom świętym. Chwała gwia-
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/167
Ta strona została skorygowana.