Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/180

Ta strona została skorygowana.

To sprawił wybuch sił, co niezdolne do rozszerzenia ścian chaty gazdowskiej, a nie mogą się w niej pomieścić. To był wylot wiosenny.
Jak długo milczą oniemiałe, lodem zaklęte, śniegiem zasypane wody, jakby zstąpiły do podziemi, jak długo okutane kapturem śniegu smereki, niby stróżowie skrzydlaci, puchowymi piórami ośnieżonych gałęzi zagradzają dostęp do puszcz, jak długo śnieg notuje i zapisuje każdy ślad — cisza otula osiedla.
Ale nagle — jednej nocy, zadudnią, roztańczą się i zaśmieją wiatry wiosenne. Z otulonych miękkim bezkresem białych pagórków i szczytów zerwą się, zakipią potoki i tryumfują, grożąc zniszczeniem dołom, a w Czarnohorze pomrukują śnieżne wiszary. Przez jedną noc wybuchnie nagle wiosna górska, tak odmienna, a jeszcze wczoraj niespodziewana.
Wtedy — i w sercach junackich coś się dzieje. Tęsknota je ogarnia, odrzuca od małego światka ludzkiego. Dusza junacka zrywa się, miota, a potem modli się do wichru skrzydlatego, do mocarza wichrowego.
Weź mnie, wietrzyku, diedyku, bratczyku boży! Unieś stąd! Nie wiadomo dokąd, nie wiadomo po co: — w nowe krainy do jasnej zorzy.

Ach! gdyby się rozwił buczek,
Dwie brzózki bieleńkie,
Poszlibyśmy, pobratymie,
Do jasnej zoreńki —

Gazda wczoraj jeszcze pukał do ula i pytał: — Cóż tam, żyjecie? Macie pożytek? Mateńko i ty rodzie roboczy?
A chór pszczeli odpowiadał mu sennie, zwiędłe. Ale, gdy wiatr wiosenny powieje, gdy się roztętni i rozigra, gdy wierchy zahuczą, a puszcze zaczną trzaskać i grzechotać — ul jest gorący od dudnienia: Puść nas gazdo, zanieś nas na wolę wiosenną!
I wtedy nie tylko pszczoły wypuszcza gazda. Wszelkie stworzenie, nawet psa wypędza daleko od chaty, aby sam szukał sobie pożywy. Aby było tak, jak przed wiekami: kiedy nie było zimy, kiedy była wieczna wiosna.
Na stokach pokrytych bukami, w gąszczach leszczyny i w sadach, wśród gałązek pęczniejących, ptaki stroją wiosenne cymbały. Pierwszy ptaszek tak poćwierkuje, jak gdyby przekręcał małą śrubkę jakiejś struny przy strojeniu. Następny ciągle w ten sam wysoki ton uderza, jakby go stroił i usta-