mniane powyżej mity. Opowieść także nieraz charakteryzuje bardzo konkretnie te osoby pod względem fizycznym i duchowym. Charakteryzuje i zaraz zaciera. Właśnie dzięki pewnej typowości tych „zagadnień“ mitycznych, które są dla niej najważniejsze.
A ważne są one dlatego, że za zabicie biesa i pochodzące stąd bezpieczeństwo — z tej strony przynajmniej — ludzie czują dla opryszków wdzięczność. Chcieliby wiedzieć, komu mają być wdzięczni, kogo mają błogosławić.
Nieznalezienie zaś miecza Wielitów — sprawiło, że została utracona słoboda stara. Zamiast władać, panować nad górami i żyć swoim własnym życiem, Huculi poszli na dno dziejowe.
A może — może Dobosz nie dotrzymał warunków? Może jest nadzieja, że ktoś ten miecz odnajdzie... Czy ten wielikański, czy Doboszowy topór, wyciągnie ktoś kiedyś ze skały?...
Dawniej dyskutowano te pytania głośno, z ożywieniem. Dziś — znacznie ciszej. Nie to, żeby sceptycznie, lecz raczej jakby z oczekiwaniem, aby ktoś inny zabrał głos. Przytacza się opinie bez angażowania się.
„Zagadnienia“ te — mimo wszystko wyrażają i charakteryzują pewną rzeczywistość, oczywiście w znaczeniu przenośnym.
Opowiadanie o zabiciu biesa jest jakby wyrazem śmiałości i zuchwalstwa opryszków, którzy błądząc po puszczach i połoninach, wśród różnych pór roku, przy wszelkiej pogodzie, wśród burzy, gradu piorunów, lub nocą zimową, na pustkowiu, wśród ciszy dreszczem przejmującej, albo wśród szumów, głosów, jęków i pogróżek przyrody — byli gotowi stanąć do oczu najgroźniejszej, nawet szatańskiej potędze — czasem nawet w poczuciu, że samym niebiosom pomagają.
A znalezienie miecza Wielitów — tak rozumowano — nie tylko nie pozwoliłoby panom, podpankom i Żydom powalić pod nogi naród górski, lecz jeszcze by oczy ludziom rozpieczętowało. Pomogłoby zaprowadzić w świecie prawdę wierchowińską, ład starowieku — słobodę. —
Dlatego to opryszki w obecnie żyjącej tradycji większą może rolę odgrywają niż inne zjawiska i zdarzenia starowieku. I może więcej zajmują wyobraźnię ludzi dziś żyjących niż niegdyś wyobraźnię współczesnych im ludzi. Może wtedy Wierchowina żyła jeszcze życiem dziecięcym, pełnym, nie okaleczonym, może oddychano obecnością swobody, a w przyszłość spoglądano z nadzieją.
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/193
Ta strona została skorygowana.