Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/212

Ta strona została skorygowana.

żony, zaledwie zbliżył się do której kobiety, odrzucało go. Pamiętał, że biesowi chudobę napłodziłby a panom poddanych. I kobiety tak samo, zamiast spajać się z nim chętką, kusić i uwodzić, zgadywały. Odskakiwały także.
A inni mówią trochę inaczej: co innego chudobę hodować i rozmnażać, a co innego ludzi. Hołowacz znał się na tym najlepiej. Skąd by wziął kobietę, parę dla siebie, skoro Wielitów już nie stało? A jeśli nie da się wyciosać pokolenie nowe, udalsze niż poprzednie, a broń Boże nie marniejsze, to po co zaczynać? Lepiej zatrzasnąć zamek, dość! Dla pieszczenia i kołysania jagnięta najmilsze i wystarczą. —
Nad tym jednym wszakże zastanawiają się ludzie jeszcze dziś: czy słusznie zrobił Hołowacz, że porzucił zawód opryszka? Bo może panowie, władcy świata znów zaczną hulać i lud męczyć?
Hołowacz wiedział swoje: jakżeż mogą hulać i zło czynić skoro nie ma już biesa. Skoro mocy zła nie stało.
I to wiadomo, że od tego czasu bies całkiem znijaczony. Nie pokazuje się cieleśnie na ziemi i jego rodom wstęp na ziemię zamknięty. Tylko jak przystoi takim, kryją się w podziemiach, po norach, po schowkach. Huzycią już żaden z nich się nie pyszni, oj nie! Nawet żaden nie nazywa siebie biesem ani czortem, tylko ciągle inaczej a wstydliwie, aby trudniej odgadnąć. I stroje coraz to inne noszą, coraz modniejsze aby nie poznać. Wcale nie pysznią się rykiem jak niegdyś główny bies, gdzież tam! Ani mową czortowską nie łopocą, tylko cichutko przyjemnie a zawsze modnie. Przecie robią co w ich mocy, sypią się ku ziemi rojami cieni widm, czarnych duchów. Chudoby innej nie mają tylko dusze. Gdy poluje czort to na dusze, gdy orze, sieje — dla dusz. Gdy doi, strzyże, łupi skórę — to z dusz. Od łaski bożej odrąbany, a nawet z ziemi wymieciony, pokarmu innego nie ma, to czym się będzie karmił? Im tłuściejsza chudoba, czortowym ziarnem lepiej wypasiona, jak dusze panów i mocarzy tego świata, tym w wyższej u nich cenie. Koniec końców wszystko zależy teraz od ludzi samych, nie od czorta. Zechcą, to będą mu służyć na pokarm, nie zechcą — to nie.
Za to wszystko szanowano na Zakarpaciu Pana Hołowacza — Biesobójcę — tak go zwano: — Jako prawego Wielitów potomka, jako gazdę, jako człowieka wielkiego serca, jako ojca ludu pracowitego. Daleko o nim sława się rozeszła.
Toteż gdy Turcy raz grozili cesarzowi napadem na Węgry