Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/219

Ta strona została skorygowana.

gromowym — dopowie swój wyrok. A nie jest to całkiem bez sensu, gdy my powiastuny, siedząc po zakątkach, opowiadamy sobie dzieje opryszków. Przeciwstawiamy mimo woli rozbójników podeptanych przez prawo — zbójom ukrytym, czy też dmącym w fanfary tryumfu.
I taka jest dzisiejsza prawda o opryszkach.


∗             ∗

Nim zjawił się Dobosz, twierdza Stanisławów posiadała „sekwestr“, czyli sąd karny i „smolaków“, czyli milicję przeciw opryszkom. Zasługuje na uwagę, iż w dość prędkim czasie nabrano tam przekonania, że nawet bardzo srogie tortury, stosowane przeciw opryszkom nie osiągają celu. Jest to widoczne ze sławetnych „Czarnych Ksiąg“. Chwycono się innego środka: zdrady i rozdwojenia. Nagradzano byłych opryszków za wydawanie i chwytanie towarzyszy, polowano z opryszkami na opryszków, z Hucułami na Hucułów.
Prawodawstwo miało niejednokrotnie świadomość religijnego zadania, nieraz powoływało się na swój boski początek. I tak samo prawo starowieku. Ale jeśli wykonywanie prawa karnego i dziś ciągle jeszcze zanosi czartowskim swędem piekła, to wprowadzenie i wykonywanie tego prawa, przez najezdników, przez obcych było i jest piekielną, czarcią sztuką. Widzimy i dziś nieraz, jak smakuje klasowa, a także obca państwowo sprawiedliwość, z którejkolwiek strony wdrapie się na stołek sędziowski. A dla Wierchowiny ostrzeżenia i groźby prawa wprowadzonego przez „Panów“ nie były to głosy własne. Były to sądy i nakazy pańskie, zetknięcie się nimi należało do niebezpieczeństw zewnętrznych, o wiele bardziej groźnych, bardziej niezwykłych i niesamowitych niż spotkanie z niedźwiedziem, a podobnych chyba do napadów Tatarów. Toteż widzimy, czego dokonano ostatecznie przez wprowadzenie sądów „pańskich“ w ciągu XIX wieku.
I tak będzie się dziać wszędzie, gdzie sprawiedliwość wprowadza się lub utrzymuje mechanicznie, gdzie w jej groźbach i ostrzeżeniach nie słyszy się głosu Bożego, ani nawet — ludzkiego.
Mimo to wszystko z jakąż nadzieją wyruszał Dobosz w świat. I dziwna rzecz, nie tylko wszystkie strumyki opowieści górskiej unisono szumią tym głosem nadziei, ale na-