Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/220

Ta strona została skorygowana.

wet bezzębne, pożółkłe akta sądowe, jakby na chwilę zapominają o dochodzeniu zbrodni, z pewnym zainteresowaniem zastanawiają się, notują te trudno zrozumiałe porywy i postanowienia, które sprawiały, iż Dobosza otaczała tajemniczość nadziei. Każdy, kto jakoś miał czas nad tym się zastanawiać, ma to jakby na języku, iż może Dobosz do czego innego był powołany.
A gdy się słucha opowieści, dum i bajek, wydaje się, że jakby we śnie ciskał się Dobosz! Co innego grało mu w duszy, a co innego przynosiły jego czyny rzeczywiste.
Wieść ludowa wpatruje się w ślady ledwo dostrzegalne, idzie wiernie za snem, ugania się za niespełnionym życzeniem, lata w chmury za nadzieją. I dlatego, jak długo będzie choć jeden Hucuł na świecie, opowiadać będzie o Doboszu! Wielkoduszność, tęsknota do swobody i niezależności, bujna młodość, szumna taneczność jego duszy znajdzie swój wyraz w opowiadaniach o Doboszu, starych, powtarzanych wiernie, zmienianych, a ciągle powstających.
Niewielu sławnych wodzów, niewielu ulubieńców pieśni i tradycji ma tyle, tak dziwnych i tak potężnych pomników jak Dobosz. Mało też po kim zostało tyle pamiątek. Chociaż może za biedny był jego naród, za prymitywny, a nie zorganizowany społecznie i zbyt oddalony od środków technicznych. Może w końcu zbyt prędko i to w młodzieńczej fazie życia został zmierzwiony, aby mógł stawiać i wznosić mu to, co my nazywamy pomnikami. Ale dlatego pieśń i opowieść, jak bezbronne dziecię jeszcze nie otrząsnęła się ze snu, zaprosiła, wzięła sobie do pomocy wielkich mocarzy: potęgi przyrody, góry, siły wody, słońca i powietrza: Jako potężnych kamieniarzy, jako mądrych i przemyślnych techników, jako mistrzów-rzeźbiarzy, pełnych fantazji i subtelności. Aby dać świadectwo — prawdzie o Doboszu.
A im bardziej osierocona i obdarta ta dziecina, im bardziej depce ją jędza-dola macosza, skąpica ohydna, im bardziej ją obciąża, tak jakby skąpiec objuczał niedorosłe źrebię z rodu szlachetnego, tym głośniej grają góry, z tym większym rozmachem, tym pilniej pracują mocarze. Aby dać świadectwo prawdzie starowieku!
Powiada Herodot, że aż do Dniestru znajdowały się na głazach ślady stóp Herkulesa. Może tak daleko sięgał tamten mit prastary. I dzisiaj czy nad Prutem, czy nad Stryjem, czy nad Czeremoszem, czy też nad Dniestrem, gdzie tylko wody wy-