Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/225

Ta strona została skorygowana.



Na Podgórzu za Kołomyją rozpościera się, częściowo na dolinie, częścią na pagórkach, wielka wieś Peczeniżyn, miejsce urodzenia Dobosza. Z jednej strony ciągną się ku dołom, ku Prutowi potężne dąbrowy, a z drugiej ku górom niezmierzone lasy bukowe. A pośród nich porozrzucane chaty po pagórkach słonecznych, wśród łąk rozkwieconych, wśród małych lasków dębowych, wśród gajów leszczyny i sadów owocowych. I liczne pasieki, czerpiące nektar z lasów i łąk.
Dalsze pasma i bliższe pasemka nie biegną regularnie ni równolegle, lecz przecinają się, krzyżują i rozwidlają. Wiele małych, zacisznych kotlinek, każda okolona łagodnym bukowym lasem, jakby świat dla siebie. Dużo małych potoczków, ukrytych w jarach, szemrze niewinnie i poufale. Nigdzie chyba świat Boży nie wydaje się taki dobry, łaskawy i bezpieczny. Nastraja do wiary, że wszystkie myśli, wszystkie zamiary, słowa i czyny tu zrodzone będą uprzejme, życzliwe, pełne szczodrości serca, czerpiące jak pszczoły swą słodycz z tych lasów i gajów.
A gdy tak idziesz polem, pagórkami, gęstwiną leszczynową, jarem obrosłym buczyną, nagle przez przełęcz otwartą albo przez wyrąbaną linię graniczną lasu ukażą ci się góry dalekie, coraz inne, coraz inaczej widziane. Niektóre wynurzają się nagle jak flota na morzu, inne w nieskończonych, coraz wyżej piętrzących się sinych łańcuchach i pasmach, rozkołysane jak wały morskie. I nęcą, ciągną, obiecują.
Tam wśród tych pagórków, skąd widać góry dalekie, i teraz jeszcze pokazują ludzie miejsce, gdzie stała chata rodziców Ołeksy, zwanego później Doboszem. Tam to, na samym końcu osiedla zwanego Markówka, pod pasmem Waratyk bije ze skały Biała Krynica, źródło; jak wiele innych, także Doboszowym zwane. Latem, gdy świętują się chramy na Markówce, swoi i obcy przychodzą od cerkwi aż pod źródło. Wspominają. Stamtąd spod Białej Krynicy wzięła początek duma o Doboszu i tak się przez serce przelewa.