Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/229

Ta strona została skorygowana.

nyciach. A kiedy schodził ku Czeremoszowi, usłyszał już z góry grzmot wód wezbranych od straszliwej powodzi wiosennej, zobaczył, że przejście przez rzekę tak wezbraną jest niemożliwe. Już przed świtaniem znużony usnął na mchach, wyścielających kamienne łoża na stokach Synyci nad zakrętem Czeremoszu w Krzyworówni. I wtedy usłyszał, co śpiewały chóry falowe.
Było to wielką tajemnicą Dobosza, o czym mu chóry falowe śpiewały. Ale dzisiaj już mu nic nie grozi, można to opowiedzieć światu bez obawy.
Jak konie rozhukane, bieguny tratujące, rżały i rechotały fale. Kołysały się, podskakiwały, parskały pianą białą, świstały, dudniły. Zabawiały się echami, podrzucały sobie echa i śpiewały.
„Roztrzaskać, zemleć w rzeczny pył, roznieść, zmieść zapory, skały, lasy!
Widzisz tę skałę sterczącą? Podsadź ramię, falo siostrzana, podmul się głęboko. Pociśnij, grzmotnij głazem w fale!
Chwała ci, siostro, niespętana, taneczna! Leć dalej, hulaj buńczucznie!
Tam las rozrósł się na stokach. Zakorzenił się w skały, wystrzelił w górę, obwarował kłodami, ukrył je w mchach. Odbija nas od dziedzin prastarych tanecznych. Braciszku potoczku Siny, odetnij stok od skał, weźrej się, tak!
I już, chwieje się stok, trzeszczy las, padają kłody, olbrzymy wiechciane.
Hulajmy, siostry i bracia, hasajmy!
Nieście go, roznoście, rozdziobujcie! Tańczcie na trupach lasu!“
Przebudził się Ołeksa. Umilkły chóry. A tylko konie pogoni falowej dudniły, grzmiały kopytami, przeganiały się, tratowały.
A potem drzemiąc, znów usłyszał w chórach jęki. Fale jęków doń się zbliżały. Fale te, były to wychudzone, sine, pożółkłe i poczerniałe kobiety z włosami potarganymi, ze zwiędłymi trupkami dzieci. Trzymały je jakby jakie szmaty, przerzucone przez ręce. Spod ich serc sączyły się krople krwi. Patrzyły, paliły zgorączkowanymi, ognistymi oczyma, świdrowały serce wzrokiem do bólu. Szarpały go za włosy rękami uzbrojonymi w pazury, wydzierały mu z ubrania strzępy, rwały skórę z ciała, dając obłąkańcze znaki rękami.
„Chodź, płyń!