Opowieści stare przynoszą przedziwne opisy wielu śmiałych napadów i udanych wypraw doboszowych w pogoni za skarbami. Były one coraz śmielsze. Coraz większe były ich rozmiary, coraz dalszy ich zasięg. A wszędzie przejawiała się niezmożona siła, śmiałość i fantazja doboszowa. I nikt nie mógł go dosięgnąć, przemóc ani nawet zranić.
Ale chyba nic nie da się porównać z wyprawą na Złotą Banię, kopalnię złota — obronny zamek, a równocześnie mennicę złotych monet i skarbiec państwowy pełen klejnotów.
Zamek gdzieś daleko za szczytami, na podgórzu Karpat węgierskich położony, zbudowany na skale, otoczony był murem grubym na dziesięć metrów, wysokości także około dziesięciometrowej, i głębokimi fosami. Zwodzone mosty żelazne zawsze były podniesione. Bramy dzień i noc zamknięte, strzeżone były przez warty. Podobnie strzeżono bram w środku zamku, a nawet drzwi każdego budynku zamkowego pilnowały straże. Według podania castellum to należało do książęcej rodziny Batorych lub ich dziedziców. Jak wiadomo, rodzina ta wydała polskiego króla, słynnego Stefana Batorego, zwycięzcę Moskwy, poskromiciela swawoli szlacheckiej.[1]
Właśnie tym zamkiem chciał koniecznie zawładnąć Dobosz, chociaż ostrzegali go doświadczeni weterani, opryszkowie ze starego pokolenia, że i największą siłą, ani nawet głodem nie można zdobyć tego zamku. Bo ma ciągłą, codzienną łączność z innymi zamkami i ze stolicą cesarską. Że już niejedna pierś junacka tam się zakrwawiła i niejedne kości młode tam się posiały.
Ale uśmiechał się Dobosz, mówiąc: „Nikt tam nie był, a ja będę“.
Jednak namyślał się przez czas dłuższy i wysyłał ludzi na zwiady. Gdy mu przyniesiono wiadomość, chodził po Kiedrowatej, odgarniał czarne włosy i dumał, zadumywał się, snując różne plany. Wreszcie udał się wraz ze stu czterdziestu junakami na połoninę Stoh. Tam mieszkał stary gazda, który niegdyś chodził w opryszki. Gazda ten był to siłacz wielki.
- ↑ Banya oznacza po węgiersku kopalnię. Podania mają na myśli tzw. Wielką Banię czyli Nagy Banya, a może pomieszały także z tym zamek Batorych w miejscowości Neir Bator, w którego pobliżu były niegdyś liczne kopalnie. Kilka szczegółów tej opowieści zawdzięczam także wspomnianym już opowiadaniom zebranym przez Petra Szekieryka-Donykowa. Opowiadanie o rodzinie Batorych jest oczywiście anachronizmem.