Tuż przed wyruszeniem w pochód przyleciał Iwańczyk Rachowskij z ważną wiadomością, na którą od dawna czekał Dobosz. Oto w tym tygodniu miało się odbyć wesele na zamku Batorych. Wielka parada i wielki zjazd rycerstwa. Dobosz czekał tylko na tę wieść, gdyż chciał skorzystać z natłoku i z zamieszania.
Gdy tak Złota Bania przygotowywała wielką i huczną uroczystość książęcą, gdy zjeżdżało się rycerstwo z Węgier i Polski, tutaj za szczytami, za puszczami, na połoninie wysokiej rozsiadło się stado sokołów drapieżnych, myśliwskich i czekało gotowe do nalotu. A nikt o nich nie wiedział, tylko lasy i połoniny.
Wyruszyli tedy o świcie. Zatrąbiły trembity i zagrały rogi żubrowe. Dobosz i Bojczuk-Zmyjenskij jechali na przedzie. Stary watażko i młodziutki watażko, biały i czarny. Bojczuk z białymi włosami na białym ogierze, a Dobosz z kruczymi kędziorami na Chmurze Gromowej. A za nimi na siwym koniu stalowej barwy jechał wesoły i przemyślny młodzian, ulubiony przez Dobosza Iwańczyk Rachowskij, niegdyś obdarty biedak i zawszony włóczęga. Pochodził on ze strony węgierskiej i znał w okolicy zamku każdą ścieżkę, każdy parów, każde niemal drzewo.
Gdy wjeżdżali na najbliższą połoninę, zagrzmiało głęboko w górach, od strony wołoskiej, jak powiada stara przypowiastka o gromie:
Koń biłobokij zabrył w Dunaj hłubokyj,
Jek zairżał — wes swit zaznał.
To koń świętego Eliasza rżał zza gór, rżał z piersi gromowej. A potem straszna nawałnica ich dogoniła. Chmury czarne, rude i bure, poszarpane w jasne pasy, płynęły od Palenicy ku Węgrom. Mrok ogarnął ziemię. Błyskawice chlastały znacząc drogę junakom, a rozpętane gromy grały potężnie, bardziej dumnie i bardziej wspaniale niż wszystkie muzyki tego świata. Brodaty świątek, prorok Eliasz gonił swe konie, torując drogę piorunami, wypędzając złe duchy i gotując się rozbić pańskie siedlisko. Opryszki żegnali się nabożnie. A Dobosz radośnie spoglądając ku wyprzedzającym hufce opryszków zastępom chmurowym powiedział:
— Patrzcie, bracia! Jak świątek bojowy białobrody nas prowadzi! Na zgubę panom! Na zwycięstwo naszej wierze! Na