Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/267

Ta strona została skorygowana.

liły głowy, słuchały cicho. Lecz opryszki nie ustawali, tańczyli nadal, rozpędzali się przed siebie, przed siebie w tańcu, aż noc ich ogarnęła.



GAZDA DIDUSZKO

Gdy już panowie dawno uśmierzyli ludność na dołach, gdy ludzie polańscy — jak ich zowią — prawie zapomnieli, że kiedyś nie było pańszczyzny, wciąż trudno było jeszcze panom dać sobie radę z górami. Więc biedzili się nad tym, suszyli sobie głowy, jakby to rozdwoić naród górski, jakby go rozłupać. Znacznie już później, za czasów austriackich, doprowadzono to dzieło do końca: stworzono po wsiach huculskich osławionych puszkarów. Jakby policję czy straż wiejską, złożoną z samych Hucułów. Nie tylko dawano im broń i zwalniano ich od robót i świadczeń, nawet pozwalano im grabić i nękać bezbronną ludność, byleby utrzymywali ją w posłuchu i byleby chwytali opryszków. W ten sposób niejeden opryszek wolał służyć w puszkarach niż siedzieć po lasach. Nie był zależny od panów, a trzymał w postrachu całą ludność, mógł bezpiecznie drzeć ją i grabić, w zgodzie z pańskim prawem. Opryszków chętnie przyjmowano na puszkarów. O niektórych puszkarach zachowały się wieści, do dziś dnia jeszcze napełniające przerażeniem wieś huculską.
Za czasów Dobosza nie było jeszcze puszkarów. Ale jakby ich przygotowywano. Starano się ująć co bogatszych gazdów, mianując ich atamanami, jak gdyby wójtami. Ci mogli się obawiać Dobosza, bądź by nie utracić znaczenia, bądź to z niechęci do płacenia mu daniny.
Powiastują ludzie, że i do teraz świeci się wysoko na Synyciach czaszka sławnego gazdy Diduszki, który ośmielił się oprzeć Doboszowi. A Doboszowi się wydawało, że był w zmowie z panami.
Są jeszcze inne pamiątki po Diduszce. Na lewym brzegu Riczki na dawnym obejściu Diduszkowym stoi starożytna kurna chata, zbudowana z olbrzymich kłód, bardzo przestronna lecz ciemna, pokryta wewnątrz u góry stężałą warstwą dymu, błyszczącą jakby emalia. Pułap chaty postawiony prastarym sposobem; podobnego mu nigdzie się teraz nie spotyka. Pod wpojone jedna w drugą deski podścielone są długie belki, a te znów spoczywają na długim rzeźbionym swołoku.