Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/292

Ta strona została skorygowana.

— Doboszu, spalisz się, zginiesz marnie, szkoda ciebie.
Dobosz nie patrzał jej w oczy, rąbnął twardo.
— Nie szkoda! Ja po to aby zginąć, nie do królowania. Las mnie wychował, las pochowa.
Oczy jego rozpaliły się, mówił coraz goręcej.
— Sam nie wiem, co to wszystko znaczy, ale to wiem na pewno; wyście osoba najgodniejsza na całe królestwo i na inne królestwa. Godność bez pychy, złoto co nie oślepia, drzewo bez cienia, czereśnia na wiosnę cała w bieli, ale nie z tej ziemi. Do miłowania jedyna, ale aby z ziemi patrzeć a nie podnieść oczu. Kiedy zobaczyłem was, rzuciło mną coś: to kobieta, porwać, rozpalić a pozbawić tej mocy! A jeśli za co jestem wart kata, to za to. Tak, toporem potrzaskać każdą rękę i chętkę każdą, co śmie was tknąć. Moją nasamprzód. I to mi wybaczcie. Ale zawsze chcę was mieć przed oczyma, podług was stawiać kroki, z was brać każdy ruch, tak jak naśladują dzieci. Wasz ród choć wielki nie oślepia mnie. Wysoki on dlatego tylko, że was zrodził. W oczach Boga każdy ród mały i w moich także. Wyście słońce z siebie grzejące i księżyc z siebie łagodny. Niechaj za was także rodowi waszemu będzie cześć. Gdzie stąpię ja, gdzie stąpicie wy, sława wam. Amen. Żegnajcie.
Dobosz wstał. — Księżniczka prosiła szeptem.
— Poczekajcie jeszcze, Doboszu, co macie zrobić, zróbcie tylko dla króla. Ratujcie jego wielką myśl, jego wielkie dzieło. Rzucicie wielki zew, a wstaną tysiące.
— Dla króla wszystko. To mój ojciec w trójcy. Pierwszy raz pojawił mi się ten chudziutki siwy z Markówki, drugi stareńki wieszczun jak cień, a teraz król-słońce. Do śmierci mój. Ale cóż mogę ja podmieniony jakiś przez biesicę, to jest usynowiony przez panów, inny, jakiś nie ja? Siły odlecą, będę jak flak.
— Będziesz więcej niż „ja“ tylko. Złość ni gniew nie będą miały do ciebie dostępu, tylko czysty żar. To ogień godny Dobosza. I wtedy dopiero będziesz mógł stanąć przed światem.
Dobosz niecierpliwił się.
— Przed którym-że światem, przed miastami czy lasami? Zostawcie księżniczko. Dziś same cudy, pozwólcie, że tak ten dzień zostawimy. Kobietą jesteście, a tak jak jesteście to cud największy. Za was złóżcie pokłon memu królowi i waszemu bratu.