opryszek odciętą głową zabitego naznaczył krwawy krzyż na tym miejscu, gdzie były pieniądze, nie wiadomo po co: dla zmazania grzechu, czy też dla oczyszczenia zagrabionego skarbu od piętna mordu.
Ale i to pewne, że przedtem, zanim przyszli w góry ci ludzie w butach z obcego świata, życie tu było spokojne i ciche jak dzisiaj, a nawet szczęśliwsze.
Wśród łagodnych stoków i gruniów rosną sobie jeszcze i teraz bukowinki. Każda ma inną nazwę od rodu, do którego należy osiedle: bukowinka Szkindowa, bukowinka Palijowa, bukowinka Semenkowa, bukowinka Wasylukowa. Olbrzymy-buki rosną w małych gromadach, częste są buki-bliźniaki. Każdy niemal buk z głównego, grubego pnia dość już nisko wysyła od razu wiele grubych konarów rosochatych, porozgałęzianych, powyginanych. Wszystkie mają postać wielkich półkulistych dachów, wszystkie dają schron od deszczu i słońca. I tam są stare chaty, mające nieraz po dwieście lat, stawiane z wyborowych, kolumnowych kłód smerekowych, chaty przestronne i obszerne. Na dole, w Diduszkowej Riczce jedna tylko taka chata się zachowała, zbudowana po spaleniu przez Dobosza dawnej zagrody. Teraz pokryta jest wewnątrz czarną, świecącą warstwą dymu, jak gdyby grubym lakierem. A na Hołowach wszystkie nieomal chaty dają świadectwo, że nie zawsze tak biednie się działo w naszych górach, jak teraz. A także świadczy każda niemal chata o rodowodzie gazdów, o dawnych swych gazdach, którzy żyli tu przed stu i przed stu pięćdziesięciu laty. Dzieje każdej chaty, dzieje każdego rodu dotąd znane są starym ludziom.
Wewnątrz tych chat są duże i przestronne izby i alkowy, a także wielkie klecie czyli komory. W kleciach tych dziś jeszcze znajdziesz dostatek niemały. Wielkie stosy ubrań, wszystkie we własnej chacie sporządzone. Zwoje płótna, koszule wyrabiane zeń, wyszywane wzorami prostymi lub bogatymi i pstrymi, lecz pełnymi umiaru. Tkaniny wełniane, całe zwały liżnyków, serdaki, zapaski, gugle i manty. Wszystko tkane w chacie, barwione różnokolorowo barwnikami, sporządzonymi z kory śliwkowej, olchowej, z kory jabłoni słodkiej i winnej. Tam też w niejednej kleci leżą na dnie starych, rzeźbionych skrzyń zapylone i nieużywane dziś starowieckie stroje: manty, opynki, peremitki. Na półkach stoją trójce, to jest rzeźbione, inkrustowane trójramienne świeczniki, a na ścianach i kołkach wiszą: bardki i laski, strzemiona i tarnice
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/339
Ta strona została skorygowana.