Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/340

Ta strona została skorygowana.

drewniane — nieoczekiwanie pięknie rzeźbione, drewniane i mosiężne krzyże, stare korale, paciorki i nawleczone na sznurki całe szeregi starych monet i krzyżyków, tak zwane — zgardy. W potężnych beczkach i berbenyciach znajdują się spore gospodarskie zapasy żywności, bryndzy, mąki kukurydzianej i huślanki czyli mleka składanego. A ze swołoków zwisają całe gałęzie czarnej wędzonej kiełbasy i połcie słoniny. W niejednej komorze i teraz przechowuje się (lub do niedawna jeszcze była) junacka broń: pistolety wykładane, rzeźbione krisy, topory bojowe, bałty, rohatyny, a także retizy, to jest mosiężne zdobne łańcuchy, w które stroili się opryszki. A już tylko wspomnienie pozostało, że w tych kleciach leżały niegdyś, w czystych białych berbenyciach schowane, czerwone dukaty. Mierzono je wówczas i czerpano miarą garści, a nawet kapelusza, nie licząc sztuk.
W izbach szerokie stoły i wiele wygodnych ław z oparciem. Wiele grubych, wełnistych liżnyków na ławach i na łóżkach. Wielkie hruby czyli piece i szerokie zapiecki do spania, także nieraz liżnykami zasłane. Piece te czasem wykładane są płytami glinianymi, wypalanymi i malowanymi. Malunki przedstawiają często świętego Mikołaja, to obrazy cerkwi lub polowania, tu i ówdzie walki opryszków z puszkarami, czasem zaś żartobliwie ujęte postacie i zdarzenia z życia gazdowskiego. Wszystko to praca mistrzów kosowskich, wędrownych garncarzy polskiego pochodzenia, którzy przyplątali się kiedyś aż tu na Hołowy, bawiąc i zadziwiając gazdów swym kunsztem, a potem unosząc sutą zapłatę. Wszędzie są stare rzeźby, tu i ówdzie obrazy na drzewie i na szkle malowane, przedstawiające patrona junackiego, Świątka gromowego Eliasza, jak toczy się po chmurach złotą kolasą, ciągnioną przez czwórkę rumaków gromowych.
I właśnie z Dmytrem Wasylukowym związana każda niemal chata, spokrewniony każdy ród, o nim świadczy niejeden znak, niejedna pamiątka i wspomnienie.
W dawnej chacie Palijowej, warownej i obronnej, a słynnej z tego, że w niej opryszki, właśnie Wasylukowi towarzysze, oblegani byli przez puszkarów i liczne routy, widzi się, kładzione z prastarych ciosanych belek, ściany gęsto postrzelane przez pistolety puszkarskie i z wyrąbanymi dziurami dla krisów opryszków, którzy bronili się od wewnątrz. W chacie tej, gdzie niegdyś było tak rojno i wesoło, a dzisiaj cicho i nawet pusto, mieszka teraz Bahańczuk, którego prapradziad Hry-