Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/341

Ta strona została skorygowana.

cio Bahan, pobratym i kum Dmytrowy, przez lat trzydzieści był opryszkiem.
Bliżej ku pasmu Skupowej jest Tomaniukowa chata. Mieszka w niej potomek groźnego opryszka Tomana, młody lecz stateczny gazda, o orlim wyrazie twarzy. Widać od razu, że prawnuk junaków. Nie zajmują go jednak ani dukaty kupców ormiańskich, ani karawany wołoskie, jak jego przodków. Z zajęciem rozprawia o nowoczesnym wytwarzaniu masła i rozwodzi się nad zaletami różnego rodzaju wirówek. Lecz innych Tomaniuków, współczesnych Wasylukowi junaków, zna pieśń starowieku, dotąd jeszcze po całych górach śpiewana:

A my chłopcy Tomaniuki
Nie strach nam pogoni,
Górskim ludziom niecierpliwie
Wrą toporce w dłoni.

Daleko na końcu wsi, pod Krzemienistem, w przestronnej chacie mieszka stary wójt Hołów, szlachcic polski w huculskim stroju, potomek starej rodziny szlacheckiej Graków-Januszewskich, także spokrewniony z Wasylukami.
Wysoko za Prosicznym, z widokiem w dół ku Riczce białej stoi chata Łupajła, ostatniego dziada-poczynacza i czarodzieja, który po Dmytrze Wasylukowym czary odziedziczył, a umarł dopiero przed trzydziestu laty. Najdziwniejsza to chata w całych Hołowach i tajemnicze, choć niedawne, podania z nią związane. Naokoło chaty bramy z daszkami, komórki, letniczki, schowki i drewutnie — każda z wygiętym daszkiem jak kapliczka, — pozakręcane ganeczki i skrytki, a poniżej grażdy w zaciszu słonecznym ukryte sady i ogrody. Tam, odwrócony od tego świata, dziad odmawiał zaklęcia, odpędzał złe prądy i napaście. Używał swej mocy na dobre sprawy, uwalniał ludzie od zaklęć, miotanych przez czarowników, radych szkodzie i zawziętych. I za to ci wypowiedzieli mu wojnę. Łupajłowe gazdostwo wcale nie było bogate. Wrogom zaś jego przewodził możny gazda na sąsiedniej bukowince — Szkinda. Przed wiekami przodek Szkindy zbuntował się przeciw samemu padyszachowi i uciekł aż tutaj. Lecz i czarnooki, kruczowłosy potomek nie ustępował przed nikim. A sprzymierzony ze złymi mocami, gotów był zniszczyć każdego, kto mu się oparł. Szkinda nie tylko miał cały rój sług, różnych zajdów z dołów, co mu pilnowali licznych stad chudoby. Miał także pocho-