umila, że ze smakiem opowiada dokładnie, kto z kim spał gdzie i o której godzinie. Są już i tacy, co o dawności plotki tylko umieją pleść, a o swoich prababkach opowiadają, która z kim kochała się i obejmowała.
Ale powiedzcie, czy słyszał kiedy kto o Ołence Szkindowej? Czy umie coś opowiedzieć o tej dziewczynie przez Dmytra wybranej? Spytajcie o to największych gadułów. Ciche, tajemne było to kochanie, jakby u najwstydliwszych i najdzikszych ptaków, u orłów i u dzikich gołębi. Chybaby bukowinki mogły coś wyszeptać. Ale nie tak to! Bukowinki nasze, choć i ogromniej śpiewają od chórów cerkiewnych, niepodobne do ludzkich śpiewaków. Śpiew mają z samych tajemnic pozwiewany. Znaki ci tylko podają, byś jeszcze tajemniej zadumywał się i milczał. I czyliż mogłyby wydać bukowinki swych druhów, swe dzieci? Chyba, że jakaś białeczka, wiewiórka płocha, któraś z tych młodszych, ostro latając z drzewa na drzewo, przez gałęzie zaglądała i widziała, jak Ołenka leżała oparta na ramionach Dmytra, małymi rączkami rozgarniała mu kędziory. Chyba, że taka leśna plotkareczka poleciała dalej i prędko wypaplała wszystko przed leśnym ludem.
Ołenka była czarnooka, stan miała bardzo smukły, ręce i stopy małe, oblicze śmiałe, junackie. Oczy czarne, głębokie, lecz twarde, a równy, ostry nos jak gdyby wykuty. Widać od razu, że ze Szkindowego rodu, którego przodek z samym padyszachem szukał zaczepki. Marzyła o wojowaniu. Wierzyła w wojowanie tylko. Ciągle napierała się, by iść razem z opryszkami, buszować, wędrować i wojować po świecie. Ale Dmytro nie chciał. Stąd nieraz swarki były między nimi. To jest: może nie swarki, a tylko tyle, że ona swarzyła się, furkotała ostrym głosikiem jak gołębica rozsierdzona, a Dmytryk czy śmiał się, czy milczał ale postawił na swoim. W Hołowach jakoś ludzie nie lubili Ołenki Szkindowej (bo i Szkindów nie bardzo lubili, za to się ich bali). Powiadano: Dumna, honorna dziewka, a zła, sama złość, to parząca, to lodowata. A twarda, nikomu kroku nie ustąpi, choćby i święci z nieba zeszli. Za to ludzie ze Szkindowego rodu obstawali przy tym, że Ołenka, co prawda trochę popędliwa i zamaszysta, ale to wszystko ze szczerości, serce ma szczere i mocne jak brylant, dziewka wierna, niezdradliwa, pewna jak podwaliny skalne. Z tego znów niejeden w Hołowach podśmiewał się i z tych Szkindowców, co ją chwalili, bo wiadomo było, że przed tą juchą-dziewczyniskiem od starego do małego wszystko na palcach
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/392
Ta strona została skorygowana.