Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/429

Ta strona została skorygowana.

nów cerkiewnych, wystąpiły z rodzimych korzeni i tak dążyły za głosem dzwonów, czy to po błogosławieństwo Piotrowe, czy to by uczestniczyć w wielkiej radzie gazdostwa górskiego, by ujrzeć sławnego junaczka z rodu Wasylukowego. Świstem przelecieli wzdłuż Riczki, całym hufcem konnym, hołowscy junacy, strzelając po drodze. Wyprzedzili pochód hołowski i pierwsi stanęli przy cerkwi. Powoli jechał brzegiem Czarnej Rzeki wielki orszak jasienowski ze starym Szumejem, dziadem Foki, na czele. Byli to uczestnicy napadu na Kuty. Ludzie ustępowali im miejsca, z podziwem oglądając opryszkowskie wojsko Jasienowa. Dziewcząt i kobiet kraśnych nie napatrzyłbyś się. Na samym końcu pochodu hołowskiego, koń obok konia równo z mocnym dziadem, stryjem ojcowskim, na czele rodu Szkindowego, jechała stępa — Ołenka.
Gdy pątnicy chramowi zbliżali się do cerkwi, stawali czasem już z daleka i słuchali nowego dzwonu. Dmytro sam niedawno zamówił go i zakupił u sławnych mistrzów pistyńskich, którzy w owe czasy Bóg wie jakie umieli wyrabiać piękne rzeczy i dziwy czarowne. Nie tylko krzyże, pomniki kościelne, nie tylko piece wypalane i malowane, ale nawet organy. Był — powiadają — jeden taki, biedak, choć z panów herbowych się wywodził, czarownik może, bo latał o świcie na swoim własnym latawcu, kto wie dokąd, a nikomu za żadne pieniądze nie chciał go pokazać. —
Dmytro nadał nowemu dzwonowi srebrnemu na chrzcie, jak dziecku, miano. Nazwał go: Dziwo górskie. I taką właśnie nazwę wypisali na piersi dzwonowej mistrzowie. Bo też dziwo to było udane. Tak jak w rodzie gazdowskim czasem dziecko osobliwe się uda raz na dwie setki lat, tak tym mistrzom sławnym ten dzwon się udał. I taką też sławę głosił o sobie sam dzwon ten, którą mu mistrzowie słynni w jego wnętrzu srebrnym wykarbowali cerkiewnym pismem, mową starowieku:

Wyśpiewuję, zadźwięczy głos mój w twych uszach, pobratymie, głos mój bowiem słodki jest. —

Dzwon ten nie dzwonił, lecz śpiewał sobie i światu, nabożnie, radośnie. Cały lud górski wierzył i dotąd wierzy, że granie dzwonów rozprasza służki czortowskie, nie daje im zawładnąć światem, że rozbija czarne chmury, co się tłoczą nad dolą człowieczą. A Dziwo górskie wypędzało z dusz wędrowców