Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/433

Ta strona została skorygowana.

worówni, z Rożna i z Sokołówki. A dalej idąc śpiewali, diak krasnojylski, Myłobożyn i Dmytro. Znów dzwony dzwoniły. Ponad wszystkie, chociaż tęższe głosem, dzwony, Dziwo górskie wyrywało się, wzlatywało niewinną a radosną pieśnią ku licu bożemu — słoneczku, ku Bogu.
Jak źródeł wysokich kropliny i strugi sączą się z rumowisk skalnych, wyszeptują z szuwarów i z traw gorzkich, bełkocą i mruczą w jamach i młakach — tak z dusz ludzkich wysączyły się i wydzierały kropliny serdeczne, strugi nabożne. Bez wiedzy, bez zamiaru, niespodziewanie, tu jakiś błysk z nieba zamigotał, tam płomyk tyluśki Boga żywego się zajął.
I tu coś szeptało i tam już coś nuciło, tam znów ledwie zadrgało. I jak w powódź Czeremoszu wlewają się zewsząd strugi krzepkie, i nikłe, tak te błyski, drgnienia, szeptania i śpiewki Boże — spływały się w nabożeństwie. Grały wielką muzyką Czeremoszową...
Czy kto śpiewał serdecznie, czy myśl wznosił ku Bogu, czy klepał pacierze bez myśli, a może myślał tymczasem o dziadkach, co w chacie czekają, o chudobie, zali dobrze ją nahodowano, czy siedział w kącie, szeptał i gwarzył, czy gapił się, czy drzemał, czy słuchał dzwonów i śpiewu — każdego porywało nabożeństwo, ogarniało jak powietrze, niosło go jak woda niesie darabę z ludźmi. I czy kto kieruje darabą, czy śpi na darabie, czy pije, czy tańczy, czy modli się — płynie wraz z potężną powodzią Czeremoszową. —

Po służbie bożej zebrali się wszyscy na cmentarzu. Dmytro stanął na małym kopcu obok dzwonnicy. Trzymając w rękach wysoki kapelusz ustrojony piórami i rozgarniając wyczesane kędziory, tak do nich głośno przemówił:
— Słuchajcie mnie wszystkie gromady.
Usłysz mnie całe pyszne górskie towarzystwo gazdowskie! Korci mnie wielce rady waszej mądrej pokosztować. Słoboda jest, każdy ma prawo radzić. Radeczką poradźmy się, nie zdradźmy się. Bo to nasza wspólna sprawa, nas wszystkich obchodzi. Nikt nie śmie być z boku.
Wszyscy znacie nasz ród. A na Hołowach znają mnie od dziecka. Choć to w młodym wieku bujność nie jest skazą, alem ja przecież nie z bujności zaczął wojaczkę ze sługami cesarskimi, z ich prawem katuszowym. Tylko w tym rzecz,