że myśmy nigdy nie dali zgody na tę nekrutancję, ani na żadną niewolę. Czy może kto z was dawał kiedy zgodę? Czy coś takiego przekazują starzy ludzie? Czy dawał ktoś z was kiedyś zezwolenie na to, aby te puszcze, z pierwowieku nasze, jakby ryglami zapierać, niby ogród pański. Na to, by potem wyniszczać lasy po lutersku, tak jak teraz czynią na węgierskim boku? Czy kto z nas podpisał pismo, czy kto zaświadczył takie prawo, by najmarniejszy posiepaka, nikomu nie znany, jak tylko blachę cesarską nałoży, nawet pierwszemu gaździe śmiał odbierać broń? I to tutaj, gdzie każdy zwierz ma broń, jaką go sam Bóg obdarzył. A może jeszcze staną nam nad głową, będą nakazywać, które pieśni śpiewać, z którą dziewczyną brać ślub, jaką mową mówić?!
A my, czy zmuszamy kogo do naszego zwyczaju? Czy nakazujemy panom albo urzędom nosić długie kędziory? Albo czy siłujemy żydowską wiarę chodzić po chramach albo na połoninach klękać, do słoneczka się modlić?
Nie! nasza myśl jest taka: oni mają swoje prawo, dobre dla nich, a my swoje, dla nas najlepsze. Nie prosimy pana cesarza, ani nie namawiamy go, aby dla równości im także kazał latować po połoninach i spać przy watrze po kolibach. To nasza dola, z dawien dawna nam miła, a drugiemu może być i ohydna. A one mandatory nie tylko sprawiedliwe cesarskie rozkazy przed nami zataili, ale jeszcze podmawiali cesarza, naszeptali mu na nas, strachu nasypali panu cesarzowi.
Ale wypędziliśmy ich z pomocą słoneczka świętego. Wygnaliśmy posiepaków. Niemała to rzecz. Teraz zatem z cesarzem trzeba się jednać po gazdowsku. Bo nie może być wiecznej zwady. Powiadają od dawna, że pan cesarz to sędzia, od Boga dany nad chrześcijany. Nie po głupiemu powiadają. To niechże będzie właśnie jak sam Pan Bóg. To mu powiem, oczy mu otworzę. Niech posiepaków tu żadnych nie wysyła! Niech się też nami opiekuje sam tak jak Bóg, wtedy kiedy go o to proszą. Jak sąsiad niechaj będzie dobry, jak ojciec.
Bóg na niebie — z pierwowieku! Pan cesarz na swojej dziedzinie cesarskiej. A my tu na tej Wierchowinie zielonej.
Jak sokoły krążą nowineczki — wieści groźne; że mu teraz jacyś Francuzi zanadto dopiekają. Któż wie: To może palec boży w tym, za tych posiepaków. Widzicie!
A po naszemu nie pomsta, lecz cześć jest najpierwsza u Boga i u ludzi. Cesarz honorowy gazda i my gazdy honorowi.
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/434
Ta strona została skorygowana.