wać świat. Każdy chce hajdukami, kajdanami, skałuszami czy pieniędzmi świat leczyć.
Hajdukami i posiepakami chcesz leczyć świat, Filku mądry, karmić dalej Archijudę? Posiepaków wygnać, a rozhajduczyć górski lud? Nie! Pan cesarz inne porządki zapowiada. Przecież to i Dobosz przekazał: „ludzka krew nie wodycia“. Pan cesarz chce, by wszyscy byli niegłodni, a godni, swobodni! Nie myślcie wciąż o bijatykach, ani nawet o gazdowaniu, myślcie o tym, co przyjdzie, co już idzie.
Wielką siłę zbiera cesarz. Z nieba ma pomoc. A my stąd, najśmielszy lud, przednia straż cesarska. —
Teraz widoczne było, że albo sam — raczej szalony niż zdrowy — czaruje, albo cesarz przez niego czaruje. Ludziom zachciało się czegoś tak tęsknie. Z mgieł wypełzła tęsknica. Zajęczała w nich, jakby malutkie cielę za krową ryczało.
Szeleścił we mgle zwijany papier. Błysnęła raz jeszcze laska patentowa i zamknęła się. Dmytro znikł we mgle, oddalił się, nikt nie wiedział kiedy. —
Tak opowiadał Andrijko o wiecowaniu pośród mgieł.
∗
∗ ∗ |
Jednak Dmytro nie zagrzał długo miejsca w Hołowach. Szkindowie, a wraz z nimi i inni, wygadywali, co mogli na cesarza i na Dmytra. Opowiadali, że po sobocie dziadowej sami puszkarzy odprowadzili Dmytra w paradzie do chaty, gdy ani jeden dawny pobratym przy nim nie został. We mgłach nikt się nie przypatrzył dobrze. Plotki i brechnie, jak przekorne sroki, krążyły nad głową Dmytra i skrzeczały. Ołenka kiepkowała nieprzystojnie z cesarza, a Dmytrowi tak nakazała powiedzieć: Tak jak ten wilk młody co pobył w niewoli, czy w chacie pod ławą, czy w kuczy między bezrogami, traci węch i słuch, traci puszczową mądrość, już wiatr mu nie zagada, już połonina mu pisma wieszczego nie odkryje, już stary las go nie pouczy — tak i Dmytro od kiedy spobratymował się z panami. — Tak powiadała Ołenka.
Dmytrowi pomniejszył się wiejski świat. Nie chciał dopuścić do zwady otwartej, a upokorzyć się i znosić to wszystko też nie chciał. Zima zbliżała się, on po raz pierwszy od lat znów był w chacie ojcowskiej. Od lat tęsknił za tym. Ale inaczej było niż przed laty, inaczej niż oczekiwał. Już nawet przez Białą Riczkę nie mógł przejść na Kiczerę Szkindową,