Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/511

Ta strona została skorygowana.

jaskółki na wiosnę koło gniazd swych uwijały się po zagrodzie Szkindowej i zlatywały się dobre słowa. Na pustych półkach siedziały sobie, szczerząc obleśnie ząbki, takie zwyczajne słowa: „obyście doczekali, obyście przeżyli sto lat i ponad sto! Oby wam Pan Bóg nagrodził!“ — Ale w puściejących skrzyniach zachowali sobie Szkindowie lepsze dary, takie słówka i takie życzenia, jakich na co dzień się nie słyszy: „moje ludeczki słodziutkie — obyście stąpali po złocie! oby każdemu z was służył anioł boży na każdym kroku — wy aniołowie boży na ziemi, nie ludzie“. Im więcej rozdarowywali Szkindowie, tym tłumniej było, tym więcej dobrych słów, tym radośniej było w domostwach szkindowych, które od czasu zwady z Wasylukiem, rozbicia swatostwa i od czasu sumnej kolędy, smętkiem były ogarnięte. Pękały skrzynie i komory od słów serdecznych, po prostu już nie miały gdzie ich pomieścić. Od tego czasu też u Szkindów nie mówiono o Wasylukach, u Wasyluków o Szkindach. Na płajach nie unikano się już, pozdrawiano się bardzo grzecznie. Wrogość rozpraszała się. Zwada przycichała.
Podobnie jak w Hołowach i w innych osiedlach pomagano ludziom, karmiono ludzi. W Krasnojyli u Diduszków, w Jasienowie u Szumejów, nawet do Krzyworówni młody pan ze Stanisławowa przysłał dużo pszona, a dzierżawca ogłosił, że każdy, kto jest w potrzebie, tyle ziarna dostanie, ile potrzebuje na cały miesiąc. I wtedy też, gdy już przyschły płaje, Kudil przyprowadził na Jasienowo całą karawanę koni objuczonych ziarnem, zakupionym za pieniądze zebrane w chacie Szumejowej. Radośnie witano Kudila. Setki ludzi otoczyły karawanę.
Baba Lodowa słabła. Tuha wiosna oddalała się. Wasyluk bliski był zwycięstwa.
W owym to czasie, coraz częściej, zwłaszcza na Bukowinie, zaczęto górskich ludzi nazywać Hucułami czyli rozbójnikami, a górski kraj huculskim czyli rozbójniczym. — Oby wszędzie byli tacy rozbójnicy! — powiadał Andrijko.



ZAGADKI

Kiedy najlepsi gazdowie tak się starali i uwijali na to, by nie zmarniał ród górski, by dzieci i wyrostki nie rozeszły się po świecie, zjawiła się nagle wieść przedziwna, zanadto dobra, przeto straszna: