Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/520

Ta strona została skorygowana.

by tylko o kilka mil dalej. Zanim wieść jaka dotarła, chociażby tylko z Pistynia czy z Kosowa, już zmieniała się jak chmura barankowa, niesiona wichrem. To czerniała, tężała groźnie, to świeciła z głębi niebios, jak jasne widziadło i już znikała. Tutaj Dmytro był zatarasowany lasami, mgłami i kordonami wojsk, a tam w Wiedniu cesarz wartami i urzędami.
Lecz już w niedługim czasie, gdy wiosna wybuchła, przez cały Halicki kraj przeszły dziwne echa. Ciężkie chmury gromowe płynęły, wieści o zagadkach. Z daleka huczały, w łonie swym niosły błyskawice i pioruny, straszne dla urzędów, zapewne i dla panów, a miłe dla ludzi niewolonych, radosne dla więźniów:
„Szymbałe idą. Trzy zagadeczki, trzy posłaneczki cesarskie są blisko. Pan cesarz już się uporał z wrogami, już zwolnił się od Francuzów bezbożnych. Już Pan Bóg wejrzał nań okiem łaskawym. Z wdzięczności, jak gaździe cesarskiemu przystoi, cesarz przyjął posłanki z nieba. Już już miał im dać dostęp do narodów chrześcijańskich. Był stary. Starość nad nim ciążyła, a śmierć krążyła koło niego, jak wartownik służbisty: co się trochę oddali, to znów wróci. Miał już dość życia, myślał tylko o innych. Rozmyślał, jak by wyleczyć wielką chorość, która toczy Państwo, tak jak mu doradzał pobratym. Podciąć, odrąbać konary spróchniałe, a korzenie odkarmić, by pędy puściły świeże. To ci był czarownik potężny a śmiały. Ledwie mu trochę życia zostało, a brał się do tego, by światem potrząsnąć, choć wiedział, że nie przeżyje tego. Musiał swoje zrobić. Niech się dzieje co chce! Zbudził zagadki, wyposażył je, drogi im wyprostował, dał im błogosławieństwo cesarskie i pchnął je w dalekie góry. Jak gdyby lonty podłożył pod całe Państwo! Sam rozchorował się jeszcze więcej. Idą zagadki, zbliżają się. Gdy młody pobratym cesarski odgadnie ich słowa, gdy maski i przyłbice opadną z lic dziewic błogosławionych, ziemia zadrży, popękają mury więzień, puszczą podwaliny koszar i urzędów.“
Długim roztoczystym gromem szły takie wieści. Teraz zaczęto rozumieć, po co gubernatory i mandatory wypuścili kukły niewoli, zagadki fałszywe, czemu chcieli złapać głodny lud na barabolę i niewolę. A potem minami niby to spokojnymi nakryli swój niepokój i strach, swoje złe myśli, złe czyny. Pewnie zahacili drogę zagadkom cesarskim, przynęcili one gołąbki cesarskie i zapakowali je pod papiery. Może w papierowej pościeli dusznej, w wielkich skrzyniach, zaryglowane