Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/528

Ta strona została skorygowana.

się Pletienia. Wypędzili Pletienia, zakazali mu wracać do wsi, pod grozą śmierci. Wkrótce potem przyszła wieść z Kut, że Pletienia powieszono aż w Stanisławowie. Zrozumieli wszyscy, że Kwiatkowski nie chciał mieć świadka. Wszystkie rzeczy Grafa odwieziono do Kut. O skrzyneczce ani o liście z czerwonymi pieczęciami nikt nigdy nie słyszał.


∗             ∗

Bojowe powietrze jak chmura zawisło nad Hołowami. Z oddalonych komór w skałach przyniesiono zapasy prochu i kul. Przyniesiono rzekomo i złoto do bukowinki Wasylukowej. Dniami i nocami po chatach, jak przed wielkim polowaniem, przygotowywano kule, naboje. Z góry na górę nawoływali się junacy, w bukowinkach i gąszczach siedzieli sobie młodzi ludzie przy watrach, obozowali jak wojsko. Z wszystkich wsi, aż spod Kut przedzierali się na Hołowy młodziaki i wyrostki. Głód ustał, szyszki czerwieniły się, bukowinki świeciły się, zatem i rój wiosenny, junacki zaszumiał, jak szumiał co wiosny. Dla junackiego roju nie ważne były przyczyny czy wymówki. Huczały roje po bukowinkach i po połoninach, huczały tak, że całe góry wiedziały. Niecierpliwiły się już. I Dmytro niecierpliwił się. Tak to, za głośne były Hołowy dla Dmytra, a Dmytro dla nich za ostrożny, niezrozumiały. Z innym watażkiem już by napadli na mandatorię i już by skryli się w Wierchowinie pustynnej. Przecież i Dmytro to potrafił, ale teraz czekał jeszcze na jakieś znaki. Klam doradzał starej praktyki lasowej: napaść co prędzej, wywołać zamieszanie u wrogów, odbić zagadki, wycofać się w góry. I jeszcze jedna zwada wybuchła ze Szkindami, którzy z powodu zwlekania Dmytra przypomnieli sobie wszystkie oskarżenia przeciw niemu. Zamiast ponowienia swatów wiosną, jak się spodziewano, niewiele brakło, by Dmytro porąbał starego Szkindę za pyskowanie.
Dmytro i starszyzna radzili tymczasem, jak odbić zagadki. Nie wątpili, że zostały porwane wraz z Grafem. Dmytro czekał jeszcze na znak tajemny (zapewne cesarski), zanim rzuci okrzyk doboszowy ku Podolom dalekim, ku halickim krajom, by wstały rzesze luda jak chwoi i listowia.
Tymczasem do wsi bliżej Kut położonych toczyły się bez przerwy barabole. I jak gdyby na barabolach, tuż przy ziemi siedząc, wślizgiwali się powoli urzędnicy. Powoli odnawiano