Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/547

Ta strona została skorygowana.

Dla uwięzionych, przed kilku dniami jeszcze słobodnych i hardych Hołowców, zaczęła się dola nowa, jakby sen jakiś w gorączce. Któż mógł wiedzieć, jak długo tak żyć będzie do podłogi przykuty, albo zwinięty w jabłuszko. Stara pieśń o mandatorach, którą przekazał Andrijko, groźnie zapowiadała:

Oj, na dobre uczysz!
Po sim nedil do pomostu
Prykowanych muczysz.

Ślad to widoczny, że śledztwo w mandatorii trwało co najmniej siedem tygodni i tak długo co najmniej trzymano ludzi przykutych do podłogi. Tym razem miało być inaczej.
Gdy jęki związanych na ostatnie ogniwo, wycie bitych chłopów i wrzaski przerażonych wyrostków dochodziły jeszcze z katowni, major-bombier siedział w swoim pokoju w szlafroku i palił długą fajkę. Delektował się fajką, uśmiechał się do drewnianej, rzeźbionej berbeniczki, w której była wódka-przemycanka, dozwolona tylko dla samego mandatora. Było już późno. Pękaty mandator, wpadając w słodkie znużenie, spoglądał z podziwem i rozczuleniem na wiszący na ścianie duży portret jego cesarza i władcy. Cesarz groźnym wzrokiem spoglądał z portretu i mimo woli wspomnienia dawnych grzeszków, rozpalone wzrokiem cesarskim, zaczęły tlić w głowie mandatora. Nie mógł spojrzeć w oczy cesarzowi. Dla zdławienia niemiłych myśli zaczął przemawiać półgłosem:
— Najjaśniejszy Józefie — widzisz, co ja dla ciebie wyrabiam? źle mówię? Aha — to dla Państwa, taki twój rozkaz, tak się to teraz nazywa — Etátsrezon! — krzyknął głośno i wstał. Wyobrażenia zaczęły się mieszać z rzeczywistością.
Dla uspokojenia siebie samego próbował mandator przemawiać poufale i cicho:
— Gardzisz tym ludzkim plemieniem? Mierzi cię to bydlę? A lubisz je wyszukać — ha? Aby splunąć — co? Ach, za to nam każesz wywąchiwać! Wszyściutko dla Państwa — znów krzyknął mandator — etátsrezon!
Cesarz milczał. Brnek zrobił się dziwnie niespokojny.
— Odezwij się! nie milcz tak straszliwie. Bo mogę pomyśleć — —
Skurczył się Brnek i zerwał się. Dreszcz nim wstrząsnął. Otulił się lepiej w szlafrok, bo pomyślał, co by się z nim mogło stać, gdyby się jeszcze więcej rozgniewał cesarz. Brrr! A prze-