Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/587

Ta strona została skorygowana.

Nie jest to też odtwarzanie zaginionej już przeszłości, nie jest to cofanie się wstecz, nie jest to powieść historyczna czy pseudohistoryczna: wszystko to dzieje się poza granicami czasu, może być pojmowane zarówno w chwili dzisiejszej czy też w odległej przeszłości. Cały ten samorodny i piękny świat zamkniętej w sobie kultury jest rzutowany w jakimś bezczasie, jest skomponowany i zharmonizowany ponad rzeczywistością, w jakimś innym wymiarze, podniesionym siłą wizji artystycznej do wyżyn epopei. Nie jest to etnografia; to jest epopeja“.

J. St. Bystroń —
Wiadomości Literackie 1937, nr 13


„I ten wieszczun i inni — tłumaczył Foka — dali nam zrozumienie, że nie kto inny, a właśnie święci posłańcy, robotnicy Boży, gazdowie tak łagodni jak gwiazdy co nam świecą, świat urządzają, porządkują, i uczą, ład i krasę tworzą. Nie moce gwałtowne, choćby nie wiem jak potężne. A dzieciątka Boże tańce wiodą radośnie i świat nimi weselą, serca mu dodają. Dawniej, bardzo dawno — tak przekazują starzy — kłaniali się ludzie gromom, padali plackiem na twarz przed piorunem, za Boga go mieli. Ale ci światłem z niebios oświeceni, ojcowie nasi, nauczyli już nas z dawien dawna, że nie przemocy pokłonić się należy. Tak to, przyjacielu mój, od świadomego człowieka, pieśniarza, od śpiewaków Bożych mamy to przekazanie, żeby raczej piorunom dać się roztrzaskać niż przemocy ciemnej się pokłonić. To jest nasze prawo wierchowińskie, prawda starowieku.“