Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/63

Ta strona została skorygowana.
2

Do budowy chaty wybrano długo przed postawieniem jej, okrągłe a równej długości bierwiona i równej grubości, im okazalsze, tym lepsze. Lecz nie w tym rzecz, by drzewko przez samą grubość było dobre. Ważne, by było rodem ze zdrowego, z twardego podłoża, jak się mówi „gęstolate“ czyli o latach — to znaczy słojach — zbitych. Takie kłody czasem koruje się od razu, lecz częściej przecina się je wzdłuż, tak jak są. Tak przepołowione słupy, z jednej strony obłe, a z drugiej płaskie, nazywają się protesy, czyli przeciosy. Niegdyś, przeważnie tuż po zrębaniu i na tymże miejscu, kłuto je na pół toporem i ociosywano mozolnie a gładziutko. Od niedawna dopiero przecina się je, oparte sztorcem na traczce, piłą, w ten sposób, że jeden robotnik stoi na górze, a drugi na dole. Choć to już jedna z pierwszych niby-maszyn, miarowy, lecz nie tak monotonny jak w maszynach rytm piły śpiewa wciąż nieco inaczej pieśń ku chwale człowieka; tą, której zuchowate nuty kończą się wyrzeczeniem a wyrzeczone krzepią się dziarsko: „wyrwać się! ach! darmo-na darmo! Poddać się — paść — nie-nie, wciąż jeszcze nie!“ Gdy protesy spadają jeden za drugim z traczki, niezwłocznie topory i bardy korują je. Jak gdyby oszczekiwały potwora świerka, jakby kąsały go, zdzierają zeń łuskę smokową, aż wreszcie spod powłoczek kory nie gada wnętrze się odsłoni, ani jucha smoka się wyleje, tylko zaświeci złoty miąższ świerkowy. Drzewo-przyjaciel, co przez ofiarę przeniosło się do ludzkiego świata, by go chronić i grzać. I nadal, podczas piłowania i korowania, z jego szczodrości wieje wonny pył i obłok zapachów. Tuż obok pracujących watra dymi i czyha. To zarży w ochocie łupu, to rozjuszy się w łykaniu: pożera łuski, szczapki i śmiecie drzewne. Uprzątnie wszelkie ślady pochodzenia, wieku i zgonu świerka i już tylko drzewo samo, nasze ludzkie drzewo, złoci się i pachnie.
Przed ustawieniem chaty cały materiał jest już dopasowany według planu i miary, a wręby na węgłach przeciosów powycinane jakby to były zabawki jakiejś dziatwy wielkoludów. Gdy nadal schną przeciosy, przęsłami ponad sobą poustawiane w wysokie trójkątne rusztowania, trasuje się i ubija miejsce na chatę. Na czterech węgłach, często w miejscu, gdzie wykarczowano korzenie, kopie się cztery doły, dwa metry w głąb i pół metra szerokie. Tu chata ma puścić swo-