się po świecie daleko, słowem, kiedy rozsypie się, czy wówczas i szepty także rozsypią się, czy może zwołują się? A może nie mogą się dopędzić? Ale przecie i na to jest rada, bo wędrujące z daleka szepty nieraz wpadają w sieci.
W górze grażdy, u szczytu dachów, co siedziały okrakiem jeden na drugim, zbierały się szepty jak w pudle muzykalnym. Byle co mogło je zbudzić i rozegrać.
Nie myślcie przecie, że grażda słuchała tylko własnych starych szeptów. Słuchała i czuwała wszelako i na wszystkie strony. Tak tylko a nie inaczej można w niej było mieszkać, bo była obronna. Nie tylko słychać z niej było jak z myśliwskiego stanowiska, także widać z niej było na wszystkie strony, bo znajdowała się blisko grzbietu pasemka. Nikt nie mógł zbliżyć się niepostrzeżony. Starożytne, tęgie i rozłożyste buki, pamiętające Dobosza, podpierały opalisadowanie grażdy. Dalej zaś, koło nowych chat bieliły się brzozy, jaśniały modrzewie, pochodzące już z nowszych czasów. Na dole o jakie dwieście kroków poniżej chaty, w zacisznym i słonecznym ustroniu był duży sad.
Ponad Kiczerą, powyżej lasu, niedaleko od szczytu Bukowca, stała górna, wierchowa czyli „wyżnia“ chata, w zacisznym miejscu, frontem ku południowi. Chata nowa, ale stała na miejscu najstarszej osady jasienowskiej, która istniała dawno — jeszcze przed powstaniem grażdy. Jeszcze las prastary szumiał na miejscu, gdzie stoi grażda, gdy tu na górze już było obejście.
Nowa chata, stojąca tam teraz, jasna, biała i pachnąca jeszcze świeżym drzewem, stała wśród rozległych polan sianokośnych, widzialna z daleka. Miała też szeroki widok na okoliczne szczyty, na najbliższy Pisany Kamień, na góry w stronę Kut, na Synycie i Cerkwy w stronę Krzyworówni. Czuby Czarnohory ukazywały się z daleka, a w dole, głęboko w jarze szumiał Czeremosz. Lecz z powodu rozległości i sfalowania łąk, nie było widać Czeremoszu i jego doliny. Głównym zadaniem górnej chaty było gospodarstwo sianowe w dość dużych rozmiarach. Caryny wydawały pięćdziesiąt stogów siana. Prócz tego były tam różne poodgradzane pastwiska. Na nich wiele wesołej młodzi: cielątka, źrebaki i jagniątka — poodgradzane od siebie kolejno.
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/74
Ta strona została skorygowana.