ki mozolnej i wytwornej sztuki rzeźbiarskiej. Budzą się dopiero o godzinie dziewiątej. I tak przez cały dzień. Wieczorami, gdy nie ma już słońca, syleny — szlachcianki, uprowadzone przez zbójników, zaniesione skrzydlatymi wiatrami na połoninę i wierchowinę, oznajmiają wieczorową godzinę siódmą — otwierają się dopiero, gdy sączą się ku nim, przecedzone i przefiltrowane przez ciemny kryształ wieczoru, fale światła; opalowe i ciemnofioletowe.
Niauki wysłuchują codziennie dzwonienia tych zegarów, uwijając się wraz z owadami, wśród zawiei zapachów, które także stanowią chóry głosów, śpiewek, wezwań, wdzięczenia się i zalotów kwiatów do owadów. Lecz do ich rozróżnienia za grube są zmysły ludzkie. Przed świętym Janem, gdy następują „Rozihry“, to jest święto rozigrania się przyrody, niauki jak wodzirejki prowadzą pląsy i tany wszystkich istot żyjących po łąkach, w lasach i połoninach. Nawet wilki wiodą szalone i radosne tany. Wtedy to w dzień jednania i bratania się z ziołami młode gazdynie i dziewczęta raniutko do świtu wstają, aby ludzkie oko nie widziało, i biegają nagie, jak mgiełki różowe, z rozpuszczonymi włosami po łąkach. Tańczą, nurzając się, kąpiąc i tarzając w rosie traw wysokich, a zaglądając kwiatom w oczy, odczytują godziny świtowe. Każde zioło, każdy kwiat proszą o dobrą godzinę, zaklinając je o mannę czarodziejską dla ukochanej marżyny. Zrywają kwiaty, pląsają ku źródełku szemrzącemu po skale, ujętemu w drewnianą rynienkę. Umywając się i oświeżając wodą kwiaty zerwane — mówią:
— Wodo, wodyczko, święta Jordanyczko, najstarsza caryczko, radośnico serdeczna, gwarnico rodzona, weź tę szczęśliwą godzinę kwiatową, chwilę świtową! Rozciągnij, rozlej ją na cały rok. Nie wodę czerpię źródlaną, nie wodą lodową się umywam, lecz mannę wyciągam z tych ziół i kwiatów. Jednam się z nimi, biorę dla mych bydlątek i dla chudoby. Nie dla siebie mannę biorę, lecz dla mej Zoryny, Żółtani, Modrani i Srebrzyny...
Od dawna, co roku powtarzają się te słowa. Od wieków, co roku odbywa się na łąkach siołowych i wierchowych święto rozigrania, bratanie się z ziołami, odczytywanie godzin i czerpanie dobrego czasu z kwiatów, czerpanie manny. Jest taka godzina — tak wierzą i wiedzą przez cały rok niewiasty — co z kwiatów odczytana i zaczerpnięta, przynosi szczęście i radość. I o tej samej godzinie powinno się zaczynać każdą
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/78
Ta strona została skorygowana.